02 – Weronika

– Lidka, możemy pogadać? – pytam, zatrzymując dziewczynę.
– Teraz? – Lidka patrzy na mnie. – Muszę lecieć do dyspozytorni.
– Proszę, tylko chwilę – odzywam się. – Nie zajmę ci dużo czasu.
– Młoda, w porządku, pogadamy, ale po dyżurze.
Wzdycham z rezygnacją, ale odpuszczam. Wiem, jak bardzo Lidka chce się wykazać, zwłaszcza po tym, co przeżyła. Była bardzo silna, mimo tego wszystkiego. A teraz nie była sama. Cieszyłam się, że jest z Górą, który był dla niej ogromną podporą.

01 – Lidia

Pierwsza część się zakończyła, pora na drugą. 🙂

Nadszedł czerwiec. Ze szpitala wyszłam miesiąc temu, z czego byłam bardzo zadowolona. Z powodu rehabilitacji nie mogłam jednak wrócić do pracy w karetce, więc zajęłam się pracą w dyspozytorni.
Nadszedł dwudziesty pierwszy czerwca, ślub Wiktora i Anny, do którego przygotowywaliśmy się już od dłuższego czasu. Uroczystość rozpoczęła się o godzinie osiemnastej, mszą w Kościele. Martyna i Piotr byli świadkami.
– Zebraliśmy się tu – zaczyna ksiądz, gdy Ania i Wiktor wraz ze świadkami przeszli przez kościół i stanęli przy ołtarzu. – By połączyć tych dwoje ludzi węzłem małżeńskim. Zanim jednak to się stanie, proszę wszystkich o powstanie.

34 – Wiktor

Od dnia, w którym dowiedzieliśmy się, że Potocki już nam nie zagrozi, minęły okrągłe dwa tygodnie. Nadal rozglądałem się za jakimś nowym mieszkaniem dla naszej trójki, ponieważ Zosia wciąż nie do końca czuła się dobrze. Nadal miewała koszmary. Co prawda nie każdej nocy, jednak nie minęły one bezpowrotnie.
Nadszedł marzec, a zimne powietrze ustępowało bardziej wiosennemu.
– 21S, zgłoś się.
Odrywam się od przeglądania ogłoszeń.
– 21S, zgłaszam się. Co tam masz, Ruda?

33- Lidia

Po wyjściu Weroniki nadal jestem w szoku. Nie potrafię wciąż przyjąć do wiadomości tego, co się stało. Ona? Moją siostrą? Nie, to nie jest… To się nie dzieje naprawdę. Ale przecież jest do mnie podobna. Bardzo podobna. Boże… Rozmyślając tak, w końcu udaje mi się zasnąć.
Moją drzemkę przerywa dźwięk uchylanych drzwi. Bardzo powoli rozchylam powieki i spoglądam w tamtą stronę. Widzę Górę, zaglądającego niepewnie do środka. Chyba się waha, czy może wejść, ale trwa to tylko ułamek sekundy. Słyszę jak zamyka drzwi.
– Chowaniec, nareszcie – mówi swoim zwykłym tonem. – Co ci odbiło? Czy ty naprawdę chcesz, żebym znalazł kogoś na twoje miejsce?
– Nie panikuj, doktorku. – Usiłuję się uśmiechnąć, ale zamiast tego wychodzi mi grymas. – Przecież żyję.
– Taak, żyjesz, oczywiście. Ale żeby dotrwać do takiego stanu, w jakim jesteś teraz, trzeba było ci przeprowadzić kilka operacji, a potem wprowadzić w tą cholerną śpiączkę. W dodatku to jeszcze nie wszystko. Czeka cię długa i mozolna rehabilitacja, zanim wrócisz do pełnej sprawności. Naprawdę, Chowaniec, to, co zrobiłaś, było bardzo lekkomyślne i nieodpowiedzialne.

32 – Weronika

– Co się… Co się stało?
To jest pierwsze pytanie, które pada z ust Lidki po wybudzeniu ze śpiączki. Patrzę na nią uważnie.
– Jesteś w szpitalu – odpowiada lekarz. – Lidka, co ci odbiło? Zresztą teraz to nieważne. Wiesz, że muszę wezwać do ciebie psychiatrę? Takie są przepisy.
Ona nic nie mówi. Dostrzegam, jak odpowiada skinieniem głowy. Doktor odchrząkuje.
– To ja was zostawię – mówi. – Odpoczywaj. Góra umiera z niepokoju. Zresztą nie tylko on. Dobrze, że wróciłaś.

31 – Wiktor

Niekiedy dodzwonić się do Góry jest naprawdę trudno. Tak było też tym razem. Mimo dwóch prób, nie odebrał żadnego z moich połączeń. Już, już mam zamiar dzwonić do Piotrka, gdy nagle czuję wibrację w dłoni.
– No nareszcie – mówię bez wstępu.
– Cześć, Wiktor – słyszę po drugiej stronie głos Artura. – Przepraszam cię, ale nie miałem telefonu przy sobie. Jak tam? Stres jest? Spokojnie, wiesz, że my za wami murem jesteśmy. Nie wywinie się z tego tak łatwo.
Odchrząkuję.
– Ja właśnie w tej sprawie. Dzwonie, żeby ci przekazać, że nie będzie rozprawy.

30 – Ania

Jest dzień przed rozprawą. Zbliża się wieczór, a ja jestem tak pochłonięta myślami o następnym dniu, że ledwo potrafię skupić się na czymkolwiek.
– Aniu, wszystko w porządku? – Moje zdenerwowanie zauważa Martyna.
Obie stoimy przed szpitalem.
– Jasne – odpowiadam, ale odnoszę wrażenie, że nie brzmi to przekonywująco.
– Chodzi o jutro, tak?

29 – Artur

Chowaniec, co ci strzeliło do tego pustego łba?
Siedzę przy Lidce i patrzę na nią uważnie.
Od tej przeklętej próby samobójczej minęły prawie dwa tygodnie, a jej stan był nadal bez zmian.
– Artur, może byś w końcu odpoczął? – W drzwiach staje Wiktor. – Siedzisz tu prawie dobę. Tak nie można.
– Nie mów mi, co można, a czego nie – oburzam się. – Sam zachowywałeś się identycznie, jak Zosia…

28 – Ania

Od autorki:
Scenę łóżkową starałam się opisać jak najłagodniej i chyba mi się udało. 🙂

Gdy po dyżurze pojawiam się w domu i wchodzę do kuchni, widzę Wiktora, siedzącego przy oknie. Wygląda na przygnębionego.
– Kochanie… – Staję za nim i kładę mu ręce na ramionach.

27 – Wiktor

– Boże, Lidka, Artur? – Ania patrzy na mnie zaskoczona.
– Jak widać – odpowiadam. – Z czego Lidka jest w dużo gorszym stanie. Chciała się zabić.
– Za… Zabić? – Jej oczy otwierają się jeszcze szerzej. – Jak to… zabić? A Artur? Co mu odbiło?
– Jakby ci to… – Spoglądam na nią. – Chciał się zabawić w rycerza, czy w kogoś takiego. W każdym razie, jak ona skoczyła, on zszedł za nią i zemdlał, chyba zszoku.
– Chowaniec… – słyszymy nagle i oboje odwracamy się w jego stronę.

EltenLink