05 – Olgierd

Od tych dramatycznych wydarzeń, które spotkały Krystiana minęło parę miesięcy. Klara się u niego zadomowiła bardzo szybko, a jak przychodziłem w odwiedziny, witała mnie radośnie, szczebiocąc jak katarynka.
– Słodka jest ta twoja siostra, wiesz? – zapytuję go któregoś dnia.
– Wiem. – Odpowiada uśmiechem.
Jej obecność miała na niego bardzo dobry wpływ, wydawało mi się nawet, że przez to, że obie z Franią były w tym samym wieku, to stosunki jego z Leną stały się dużo cieplejsze.
Był początek czerwca, gdy naczelnik przydzielił nam sprawę złapania szaleńca, który porywał kobiety, które gdzieś wywoził, przetrzymywał, a na końcu mordował, a ciała zostawiał w miejscach, do których ludzie docierali raczej w celach rekreacyjnych niż w jakichkolwiek innych.
– Ostatnia ofiara została znaleziona wczoraj, tak? – Krystian przegląda akta sprawy.
– Aha – odpowiadam. – Dokładnie tak.
Przez chwilę milczymy.
– Olo – odzywa się nagle mój kumpel z przerażeniem. – On robi tak z kobietami, które mają 30 lat?
Jest blady.
– Trzeba dać Lenie ochronę – mówi z powagą. – Przecież ona ma jest w tym wieku.
– Myślisz, że on… Krycha, wyluzuj. Przecież Lenka jest silna.
– Ale to nie znaczy, że on może nie zaatakować – odpowiada Krystian ostro. – Idę pogadać z naczelnikiem.
– Ej, stary, nie siej strachu. – Staram się go uspokoić, ale widząc jego minę, odpuszczam.
– Tylko wiesz, że jest jeden problem – zaczynam ostrożnie.
– Tak, wiem. – Nadal patrzy na mnie lekko pobladły. – Lena nie da sobie dać ochrony. I w tym tkwi cały problem. Uparta jest jak osioł.
– Wiem – stwierdzam. – Ale nie martw się, może nie będzie tak źle jak mówisz. Chodź, jedźmy się rozejrzeć po okolicy.
On wzdycha, ale posłusznie za mną wychodzi i udajemy się na parking. Po drodze wpadamy na Lenkę.
– Hej chłopaki, słyszałam, że już zajęliście się tą sprawą? – pyta.
– Aha – odpowiadam i wzdycham. – Lenka, mamy do ciebie prośbę.
– Mogłabyś na siebie uważać? – dodaje Krystian.
– No co wy? – Otwiera szeroko oczy. – Myślicie, że jak będę wracała do domu, to mnie zaatakuje, serio?
– Niczego nie można wykluczyć – odpowiadam poważnie.
– Proszę cię. – Krystian podchodzi i bierze ją za rękę. – Obiecasz mi to?
– Jasne. – Uśmiecha się do niego. – Słowo.
– Dzięki. – Oddycha z lekką ulgą. – To trzymaj się, mała.
– Cześć, chłopcy – mówi wesoło i znika w swoim królestwie.
Kiedy docieramy na miejsce, pierwsze, co widzimy po dłuższych oględzinach, to brak jakichkolwiek śladów. Danka ze Stefanem też tam pracowali, ale nic a nic nie znaleźli.
– Serio? – pytam. – Zupełnie nic.
– No nic poza ciałem – odpowiada Danka. – Na ciele żadnych śladów… Zupełnie nic. Wygląda to tak, jakby to robił jakiś profesjonalista.
– Psychol profesjonalista – prycha Krystian. – Nie cierpię takich spraw.
– Może w starych aktach coś będzie – sugeruje Stefan. – Przejrzyjcie je, może na coś natraficie.
– Tak, to jest dobry pomysł – odzywa się Krystian. – Może w ten sposób coś znajdziemy.
– Ej, czekajcie – słyszymy głos Danki.
– Co masz? – pytam ją.
– Każda ofiara ma ślad na przedramieniu – odzywa się poważnie. – Wcześniej tego nie dostrzegłam. Taka mała długa kreseczka.
– O kurczę – mówi Krystian. – Tylko że nam to dalej nic nie daje. Bo od czego Może być ta kreseczka?
– Więcej dowiemy się po sekcji zwłok, ale mam podejrzenie, że to przez jakąś substancję, która została ofierze podana za pomocą tego nacięcia. Wiecie, smarujesz nóż, przecinasz w ten sposób i ofiara umiera.
– Aha – odzywa się Krystian. – To by miało sens. No dobra, to na razie niczego więcej się nie dowiemy. Przesłuchamy jeszcze tego człowieka, który nas wezwał.
– Stoi tam. – Stefan wskazuje samochód, o który opiera się jakiś mężczyzna. – Tylko uważajcie, jest w głębokim szoku.
– Jasne – odpowiadam. – Chodź, Krycha.
Po przesłuchaniu mężczyzny i spisaniu jego danych, wracamy z powrotem na komendę.
– Macie coś? – pyta nas naczelnik.
– Nie zrobimy nic, dopóki nie będziemy mieli raportu z sekcji zwłok – odpowiadam. – Dance udało się namierzyć nacięcie na ramieniu ofiary, ona sugeruje, że ono jest od noża, który ten psychol zabił ofiarę, czymś przedtem go nawilżając, zapewne jakąś trucizną, która szybko wchłonęła się w organizm. Ale więcej dowiemy się dopiero, gdy będziemy mieli raport.
– Dobra. – Zarębski wzdycha pokonany. – Zatem dzisiaj nic tu po was, lećcie do domu.
– Dzięki, szefie – odpowiada Krystian.
Następnego dnia, ledwo pojawiamy się na komendzie, wpadamy na Natalię i Kubę, oboje są bladzi jak śmierć.
– Co się stało? – pytam, patrząc to na jedno, to na drugie.
– Lenka zniknęła – odpowiada Natalia, głos ma cichy.
– Jak to… zniknęła? – Głos Krystiana jest pełen przerażenia.
– Normalnie. – Kuba patrzy na nas, obejmując Natalię ramieniem. – Przyjechaliśmy niedawno na komendę, naczelnik nas o tym poinformował. Nie zjawiła się w pracy, a każda próba dodzwonienia się do niej kończy się niczym.
– A mówiłem… mówiłem jej, żeby na siebie uważała… – Krystian blednie. – I jak my teraz ją znajdziemy?
– Chodźmy, musimy się zastanowić – odzywam się. – Dzięki, że nam to przekazaliście.
– Nie ma sprawy – odpowiadają jednocześnie i oddalają się.
My natomiast udajemy się do biura, gdzie zaczynamy przeglądać jeszcze raz akta tej sprawy.
– Nie no, nie ma co, przecież i tak nic tu nie znajdziemy – mówi Krystian z irytacją. – Cholera jasna!
Siedzimy jakiś czas w ciszy. Ta cała sytuacja dla nikogo z nas nie była prosta. Lena była naprawdę fajną dziewczyną i gdyby coś jej się stało… Nikt z nas by tego nie przeżył. Z tych rozmyślań wyrywa mnie dzwonek telefonu Krystiana. Ten podrywa się jak rażony piorunem. Wyciąga urządzenie z kieszeni, a po chwili słyszę jak wypuszcza powietrze z płuc z cichym sykiem.
– To Lenka – mówi. – Namierzaj ją.
Kiwam głową, a on odbiera.
– Lenka? – pyta cichym szeptem.
– Musisz mi pomóc. – W jej głosie słychać strach, chociaż wiem, że za wszelką cenę stara się być opanowana. – Ten szaleniec… Jestem teraz w jakiejś chłodni, ale nie wiem, co to jest za miejsce. Proszę cię, pomóż mi.
Głos, choć cichy, słychać wyraźnie.
– Wytrzymaj – odpowiada Krystian cicho. – Znajdziemy cię, obiecuję.
– Muszę już kończyć – mówi. – On wraca. Proszę, pomóż…
Połączenie nagle się urywa.
– Dobra, wiem, gdzie ona jest – mówię. – To jest gdzieś za Warszawą. Jak się pospieszymy, uda nam się ich odnaleźć.
– No to na co czekamy? – Krystian zrywa się na równe nogi. – Jedźmy tam.
Również wstaję. Po uzyskaniu pozwolenia od Zarębskiego wraz ze wsparciem udajemy się na miejsce.
– No i gdzie ona jest? – pyta Krystian.
– Nic nie widzę – stwierdzam cicho.
– Ej, patrzcie, tam! – mówi Stefan z drugiego samochodu. – Widzicie ten samochód?
– O cholera – odzywa się Krystian. – Jedźmy za nim, patrzcie, przecież on nam ucieka.
– No, tylko ostrożnie, żeby nas ten psychol nie zauważył – odpowiadam.
Jedziemy przez jakiś czas w kompletnej ciszy, cały czas za tym dziwnym samochodem. Na samą myśl, że Lena znajduje się tam, w środku, przebiega mnie zimny dreszcz. Widzę po Krystianie, że też jest blady, ale stara się zachować spokój. W końcu, po upływie godziny dojeżdżamy w pobliże jakiegoś lasu, gdzie samochód zatrzymuje się.
– Co on robi? – pytam, wstrząśnięty.
Nikt nie odpowiada. Widzimy jak mężczyzna wyciąga Lenkę i kładzie ją na ziemi, po czym wyciąga jakąś buteleczkę i nóż.
– Ruszamy! – wołam, wysiadając jako pierwszy.
Jednak to Krystian już jest przy Lence.
– Rzuć to! – krzyczy do mężczyzny. – W tej chwili to rzuć!
Ten śmieje się głupio, szaleńczo.
– Rzuć to mówię! – krzyczę i w końcu mnie słucha.
Gdy nóż wraz z buteleczką lądują na ziemi, od razu go skuwam i przekazuję Stefanowi i Krzyśkowi, a sam pochylam się nad Leną.
– Co z nią? – pytam.
– Puls jest, ale ledwie wyczuwalny – odzywa się Krystian. – Trzeba wezwać pogotowie, niech tu przyjadą jak najprędzej.
– Ona jest wyziębiona – mówię z przerażeniem.
– A ta buteleczka? – pyta Stefan.
– To jakiś lek jest – odpowiada Krystian, przyglądając się buteleczce. – Wydaje mi się, że rozrzedza krew. Tyle, że to jest albo jakaś zwiększona dawka leku, albo z jakimś dodatkiem. Nacięcie się robi nożem nasączonym tym czymś, a ofiara nie dość, że traci dużo krwi, to jeszcze krew się rozrzedza i to się ze sobą wiążę.
– Ale przecież… – Jestem wstrząśnięty. – Naprawdę, nie ma żadnych śladów.
– Sądzę, że nie, z prostego powodu. Psychol, zanim porzuca ciało, najpierw pozbywa się wszelkich możliwych śladów, a jedynym śladem jest to nacięcie.
– O matko. – Tylko tyle jestem w stanie powiedzieć, bo w tej samej chwili na miejscu pojawiają się lekarze, którzy natychmiast zabierają lenkę do szpitala.
Gdy odjeżdżają, patrzę na Krystiana.
– Musimy wrócić na komendę i przesłuchać tego psychola – odzywam się cicho.
– Wiem – mówi głucho.
Przez całą drogę milczymy, nie odzywając się do siebie ani jednym słowem. Po dotarciu na miejsce udajemy się do pokoju przesłuchań, w którym chwilę później pojawia się Krzysiek z naszym oprawcą.
– Ostrzegam, możecie nic z niego nie wyciągnąć – odzywa się Krzysiek.
– Postaramy się – odpowiada Krystian.
Gdy Krzysiek znika za drzwiami, patrzymy na naszego zatrzymanego.
– Dlaczego zrobiłeś to? – pytam ostro.
– Bo wszystkie kobiety na to zasłużyły – odpowiada. – Wy nie wiecie, jak to jest, gdy was zostawi dziewczyna.
– Ale czy to naprawdę jest powód, by zabijać niewinne istoty? – pyta Krystian.
– Niech cierpią, tak jak ja cierpiałem – odpowiada, a ja wzdycham.
– Dobra, nie ma co, niech wraca na dołek – mówi Krystian.
Kiedy go zabierają, patrzę na Krystiana. Widać, że bardzo wstrząsnęło nim to, co się wydarzyło.
– Trzeba zawiadomić Ankę – odzywa się po dłuższej chwili. – Przecież ktoś musi zająć się Franią.
– Ja to zrobię – odpowiadam. – A ty jedź do Klary.
– Najpierw pojadę do szpitala – oświadcza i wstaje. – Cieszę się, że tą sprawę mamy już za sobą.
– A raport? – pytam.
– Zajrzymy jeszcze się dowiedzieć, czy moje przypuszczenia są słuszne – odpowiada Krystian cicho, jakby w zwolnionym tempie.
Gdy wychodzimy na korytarz, akurat wpadamy na Dankę. Ona również jest blada.
– Już wiem o wszystkim – mówi cicho. – Boże, to takie straszne.
– Masz raport z sekcji zwłok? – pyta Krystian.
– Tak. Ofiara zmarła z powodu utraty dużej ilości krwi oraz z powodu leku na jej rozrzedzenie, który dostał się do organizmu w większej dawce niż normalna.
– Czyli tak jak podejrzewałem. – Krystian wzdycha.
– Dzięki – mówię cicho.
– Nie ma za co. – Ona uśmiecha się lekko. – nie martwcie się. Wszystko będzie dobrze. Lenka jest silna, na pewno z tego wyjdzie.
– Oby tak było, jak mówisz – odpowiadam.

10 komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

EltenLink