02 – Krystian

Jestem zaszokowany. Jeszcze nigdy nie widziałem Leny w takim stanie. Zawsze była silna, opanowana i nie dawała się ponieść emocjom, nawet gdy chodziło o jej życie prywatne.
– Co się stało? – powtarzam.
Widziałem jej siostrę i Franię, mijały mnie, ale nawet nie zdążyłem do małej zagadać.
– Ona… Anka ją… zabrała… – udaje się jej wyksztusić.
– No nie. Więc jednak? – pytam.
– Mhm – odpowiada Lena, ocierając łzy.
– Dlaczego się na to zgodziłaś? – dopytuję. – Przecież… Cholera, Frania nie jest rzeczą, którą można przerzucać z kąta w kąt.
– Wiem o tym. – W jej głosie słychać autentyczny ból. – Ale musiałam się na to zgodzić. Tylko w ten sposób mogę sprawdzić Ankę. Ktoś musiałby ją cały czas mieć na oku. Może zrobi coś, co sprawi, że… No nie wiem. Ale one nie mogą wyjechać. Frania nie może wyjechać. I tu już nie chodzi o mnie. Tak naprawdę matką małej jest Ania, więc ona ma prawo decydować o jej życiu, ale… Przecież ona ma tu szkołę, przyjaciół… Moja siostra nie może jej od tego wszystkiego odciąć.
– przede wszystkim najpierw się uspokój – odzywam się łagodnie. – Chodź, pojedziemy odwieźć Olgierda, a potem zabiorę cię do siebie do domu. Nie możesz być teraz sama.
– O nie, Krycha, dzięki – odpowiada. – Poradzę sobie.
– Ale ja chcę ci tylko pomóc – protestuję.
– Pomożesz mi, jeżeli obaj z Olgierdem zgodzicie się mieć Ankę na oku – mówi, a ja wzdycham.
– Skoro tak chcesz…
Tak naprawdę wcale nie wyglądam na przekonanego. Mimo to idę za Leną, a chwilę później wychodzimy na zewnątrz.
– No, nareszcie! – woła Olo, widząc nas z daleka. – Widziałem jak Anka z Franią odjeżdżały. Co się stało?
– Moja siostra zabrała Franię – mówi Lena z goryczą. – Chcą wyjechać za granicę.
Olgierd gwiżdże cicho.
– Żartujesz? – pyta.
– A czy wygląda, jakby żartowała? – Wtrącam się do rozmowy.
– No nie, ale… Cholera, to się porobiło. – Olgierd wygląda na zmartwionego. – I co teraz zamierzasz?
– Chcę jakoś się z nią spotkać przed jej wyjazdem. Czyli musiałoby to nastąpić jeszcze dzisiaj i… – Zawiesza na moment głos. – Może by się udało zainstalować podsłuch u niej w samochodzie, czy coś. No nie wiem, kurde.
– Chwila, ale wiesz, że to niezgodne z prawem? – pyta Olo.
– To co, mam pozwolić im odjechać? – odpowiada pytaniem. – A co, jeżeli ten jej facet zrobi coś małej?
– Tego nie wiesz – odzywam się. – A my nie możemy za nią cały czas jeździć. To wbrew przepisom. Wiesz, co by Zarębski powiedział, gdyby się dowiedział? Lenka, nie możesz tak.
– Posłuchaj. – Mój kumpel podchodzi i kładzie jej rękę na ramieniu. – Jeżeli Frania zadzwoni do ciebie i będzie coś się działo, Łucja na pewno nam pomoże. W końcu pracuje W Interpolu, tak?
– No… tak – odpowiada Lena z wahaniem.
– Właśnie – ciągnie dalej. – Więc na razie nie ma co popadać w panikę. Poczekamy, zobaczymy jak się to wszystko ułoży i w razie jakichkolwiek kłopotów, podejmiemy odpowiednie działania.
– Dzięki – mówi, a na jej twarzy pojawia się uśmiech. – Dzięki, że chociaż ty myślisz rozsądnie.
– Drobiazg – odpowiada Olgierd.
Jakiś czas później obaj rozjeżdżamy się do domów. Niechętnie zostawiałem Lenę, ale uparła się, że tak będzie lepiej, więc nie nalegałem.
Następnego dnia, gdy pojawiam się na komendzie i wchodzę do naszego biura, Olgierda jeszcze nie ma. Z westchnieniem idę sobie zrobić kawy, a gdy wracam pięć minut później, widzę go na stanowisku.
– Jak tam, Krycha? – pyta mnie.
– A jak ma być? – odpowiadam pytaniem.
– No wyglądasz, jakby cię coś ostro wkurzyło – zauważa.
– A ty byś się nie wkurzył? – odcinam się. – Ona w ogóle mnie nie zauważa. Zresztą, teraz to nieważne. Chodź, mamy sprawę do skończenia.
– Już idę – odpowiada Olgierd i obaj wychodzimy z biura.
Udało nam się nawiązać kontakt z dziewczyną, która kiedyś oskarżyła Kowalskiego o gwałt. Po rozmowie z nią, po dowodach, które nam przedstawiła, nie było wątpliwości, że to on jest tym, który udusił naszą ofiarę. Szybko zamknęliśmy tą sprawę, po czym Olo powiedział, że zabiera mnie do siebie na piwo.
– No czemu nie – mówię. – W sumie to się zgadzam.
– Na to liczyłem – odpowiada Olo z uśmiechem.
Gdy już jesteśmy u niego w mieszkaniu, on przygląda mi się uważnie.
– No więc, co z tą Leną? – wyrzuca prosto z mostu.
– Nic – odpowiadam krótko. – A co ma być?
– Widać, że cię do niej ciągnie – kontynuuje.
– I co z tego? Ona i tak tego nie zauważa. Chyba naprawdę kupię sobie motor.
– Co? – Otwiera szeroko oczy. – Po co?
– No jak to po co? – pytam. – Przecież sam mi powiedziałeś, że skoro nie mam motoru, to nie mam u niej szans.
– Stary, ale ja przecież żartowałem! – woła Olo. – Ty wziąłeś to serio na poważnie?
– A ty byś nie wziął, gdyby ci na kimś zależało? – odbijam piłeczkę. – Może ten motor to jest klucz?
– Nie, proszę cię! – Olgierd wybucha śmiechem. – Krycha, zachowaj się bardziej romantycznie?
– Co? Ale jak? – pytam.
– No nie wiem, na kolację ją zaproś, do kina, do teatru, gdziekolwiek, ale nie kupuj motoru – odpowiada błagalnie.
– Myślisz, że ja się na tym wszystkim znam? – pytam. – Olo, ja nie mam pojęcia, co powinienem zrobić, jak się zachować.
– Zapisać cię na lekcje dobrego wychowania? – pyta Olgierd, wybuchając śmiechem.
– Nie, wystarczy, że mną pokierujesz – odpowiadam.
– Dobrze, ale już nie dzisiaj – mówi.
– W porządku – odpowiadam i wstaję. – Będę już leciał. Może spróbuję dodzwonić się do Leny. Zobaczę, jak się czuję, bo w pracy nawet nie mieliśmy okazji pogadać.
– No jasne, to na razie. – Olgierd również wstaje i ściska mnie za rękę. – Trzymaj się.
– Nawzajem – mówię i wychodzę.
Pół godziny później docieram do mieszkania i kiedy już jestem w pokoju, dzwonię do Leny. Odbiera dopiero za drugim razem.
– Hej Lenka – mówię cicho.
– Hej – słyszę po drugiej stronie. – Co tam?
– To ja bym chciał o to spytać – odbijam piłeczkę. – Jak się czujesz?
– W porządku – odpowiada, lecz ja nie jestem o tym przekonany.
– Martwisz się o Franię? – pytam, a ona wzdycha.
– Ty też byś się martwił, gdyby… No wiesz. Krystian, a jak on coś jej zrobi? Jej i Ance?
– Nawet tak nie mów – protestuję. – Przecież musi być wszystko dobrze. Zaufaj siostrze.
– Staram się – odpowiada cicho. – Ale to nie jest takie proste.
– Słuchaj. Może ja przyjadę do ciebie i posiedzę z tobą? – proponuję.
– Nie, dzięki – mówi cicho. – Poradzę sobie. Nie jest tak źle, jak się może wydawać.
– No skoro tak mówisz… – wzdycham. – Ale martwię się o ciebie.
– Nie musisz – odpowiada.
"Ale chcę" – przebiega mi przez myśl, jednak nie mówię tego na głos.
W końcu po jakimś czasie kończymy rozmawiać, a ja nie jestem ani trochę uspokojony. Naprawdę się o nią martwiłem, tyle że ona nikogo do siebie nie dopuszczała. Czy naprawdę chciała być samotna do końca życia? A co ze mną?
– Boże, Krycha, ale ty jesteś głupi – mówię sam do siebie. – Przecież nawet jej nie powiedziałeś, co do niej czujesz.
Postanawiam zastosować się do rad Olgierda i obiecuję sobie, że przy najbliższej nadarzającej się okazji zabiorę Lenę do kina na jakąś komedię romantyczną.

3 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

EltenLink