Witajcie.
Opowiadanie to jest oparte na moich własnych przeżyciach z ostatniego czasu, także wszelkie niedociągnięcia prosze mi wybaczyć. 🙂
– Co się stało? – pyta Natalia, patrząc na mnie.
– Ja… – zaczynam, czując jak w moich oczach zbierają się łzy. – Nie wiem, jak ci to powiedzieć.
– Ale co się stało? – ponawia pytanie dziewczyna. – Coś nie tak z pracą? Z Dominikiem?
– nie, nie – mówię szybko – W tej materii jest wszystko w porządku. Chodzi o… o Rafała.
Natalia patrzy na mnie zaskoczona.
– Poczekaj – mówi, po czym wybiega z pokoju.
Wraca po dwóch minutach z dwoma szklankami soku, a jedną z nich stawia przede mną.
– Opowiadaj, co się złego podziało – mówi, siadając obok mnie i splatając ręce na kolanach.
– Dowiedziałam się, że… że jego stan… – Przełykam ślinę. – Słabnie z dnia na dzień. Gaśnie jak świeczka, bardzo, bardzo powoli. Ja nie wiem, co ja mam robić. Już kilka razy był w szpitalu, ja… ja nie umiem tego przyswoić. Czuję się tak, jakby… jakby rozpadał mi się cały świat. Nawet nie wiem, czy to, co czuję, jest… Czy ja się powinnam tak czuć.
Patrzę na nią z rozpaczą.
– To, że tak się czujesz, jest najzupełniej normalne – uspokaja mnie. – W końcu się przyjaźniliście i przyjaźnicie nadal, co prawda mieliście okres, gdzie ze sobą nie rozmawialiście, ale jednak dla ciebie on nadal jest przyjacielem, tak samo jak ty dla niego. I to, że tak jest… Że jesteś rozbita, jest zupełnie naturalne.
– Ale… ale co ja teraz mam robić? – pytam, patrząc na nią.
– Nie myśl o tym w ten sposób, w jaki myślisz. Przecież jeszcze będziecie się widzieć – odpowiada Natalia.
– Ale ja… – Głos mi się załamuje.
Biorę ze stołu szklankę i pociągam solidny łyk, chcąc zyskać na czasie. Tak naprawdę nie chcę, by Natalia widziała mnie w takim stanie.
– Boję się, że… że będę… Że nie dam rady. Bo z jednej strony cieszę się, naprawdę się cieszę, że się z nim zobaczę i nie mogę się doczekać tego spotkania, a z drugiej… Gdzieś we mnie jest ta świadomość, że to… Że może się to wydarzyć tak naprawdę w każdej chwili i… ja nie wiem, jak sobie z tym poradzić.
Dostrzegam, jak Natalia przygląda mi się uważnie. Widzę, że myśli nad czymś intensywnie.
– Wiesz co? – mówi nagle. – Chodź, pójdziemy na spacer. Dobrze ci to zrobi.
– Spacer? – Patrzę na nią zdezorientowana. – Dlaczego akurat spacer?
– Dla dotlenienia mózgu, kochana – mówi dziewczyna. – Tylko musisz dać mi kilka minut, bo muszę się ogarnąć.
Po tych słowach wstaje, by po chwili zostawić mnie samą. Patrzę za nią jak odchodzi, a moje myśli biegną do Rafała. Przypomina mi się nasza rozmowa i jego pytania. Dlaczego to spotkało jego? Dlaczego nie może realizować swoich celów, marzeń?
Z całej siły zaciskam powieki, starając się robić wszystko, by z moich oczu nie popłynęły łzy. Prawda była taka, że było mi strasznie ciężko. Bardziej, niż byłam gotowa sama to przed sobą przyznać.
– Hej, Lenka, jesteś ze mną? – słyszę głos Natalii.
Zaskoczona mrugam szybko powiekami.
– Eee… Tak – mówię, trochę zdezorientowana. – Mówiłaś coś?
– Tak – odpowiada dziewczyna. – Że jestem już gotowa i możemy ruszać. O czym tak intensywnie myślałaś?
– Naprawdę nie wiem, po co zadajesz to pytanie. Przecież dobrze wiesz.
W odpowiedzi wzdycha tylko smutno.
– Wiem, kochana, wiem – mówi, podchodząc do mnie i obejmując mnie ramieniem. – Ale… wszystko będzie dobrze. Zobaczysz. Jakoś się to poukłada.
– Wiesz, co jest najgorsze? – pytam, jakbym nie usłyszała jej słów. – Najgorsze jest to, jak się człowiek posypie. Wiadomo, każdy ma chwile słabości. Ostatnio mi się tak właśnie Rafał posypał i… zapytał, dlaczego on. Dlaczego to spotkało akurat jego. Dlaczego nie może realizować swoich marzeń, a ja… ja nie potrafię mu odpowiedzieć. No bo co ja mogę? Natalka, ja jestem przecież… Jestem tylko zwykłą dziewczyną, która ponadto, co robi… Nie mogę zrobić nic więcej.
– I tak robisz bardzo dużo – pociesza mnie przyjaciółka. – Jesteś przy nim, wspierasz go. A to jest naprawdę wiele.
– Teoretycznie wiem, a praktycznie… Wiesz, praktycznie nie mogę się pogodzić z myślą, że nie mogę zrobić więcej niż robię. A tak bardzo bym chciała. Jak się poznaliśmy, Rafał był pełen życia, miał przy tym tyle planów, chciał… chciał zrobić tak wiele, był… był osobą, która, mimo swej niepełnosprawności, mogłaby przenosić góry, gdyby tylko chciała. Teraz… Teraz też tak by chciał, ale nie może, bo choroba zatrzymuje go w miejscu. Ta świadomość jest tak niesamowicie przytłaczająca. Ja…
Znowu głos mi się łamie. Boże, jak tak dalej będzie, to naprawdę się rozpłaczę.
– Przede wszystkim postaraj się zachować spokój – mówi dziewczyna.
– Zachować spokój? – Spoglądam na nią. – Jak zachować spokój w takiej sytuacji?
– Wiem, naprawdę rozumiem, że nie jest to dla ciebie łatwe. Ale jesteś silną dziewczyną. Pamiętaj, że nie jesteś sama. Niech to cię podtrzymuje.
W odpowiedzi uśmiecham się smutno.
Wędrujemy przez jakiś czas w ciszy. W końcu docieramy do mieszkania Laury, naszej wspólnej przyjaciółki.
– Ojej! – wołam, zanim zdążam się powstrzymać.
W odpowiedzi dostrzegam rozkwitający uśmiech na twarzy Natalii.
– Wiedziałam, że się ucieszysz – mówi.
Kiedy wchodzimy do środka, słyszymy radosny okrzyk:
– Hej dziewczyny!
– Hej, Laura – odpowiadam, uśmiechając się, ale teraz tak naprawdę.
Po chwili widzimy ją, jak do nas podchodzi i ściska najpierw Natalię, a potem mnie.
– Wszystko w porządku? – Widzę jak przygląda mi się z troską.
– Jasne – mówię, chociaż robię to bez przekonania.
– Nie wierzę – odpowiada przyjaciółka, a ja wzdycham pokonana.
– Zraz przyjdę – mówi Natalia. – Pogadajcie sobie.
Po tych słowach znika w łazience, a ja mam nieodparte wrażenie, że chce nas na chwilę zostawić same. Kiedy siadamy w pokoju, Laura patrzy na mnie.
– Więc co się dzieje?
Opowiadam jej o Rafale, o moich i jego rozterkach, o tym, że nie wiem, jak sobie z tym poradzić… O tym, że nie wiem, ile czasu zajmie mi pogodzenie się z jego stratą… Tak naprawdę o wszystkim. Kiedy kończę mówić, widzę jak patrzy na mnie uważnie, a kiedy się odzywa, z jej ust padają słowa, które wprawiają mnie w osłupienie.
– Nie nabijaj sobie głowy tym, że po raz ostatni się widzicie, bo (niezależnie od tego, jakie jest Twoje wyznanie czy jego brak) on zacznie kolejną podróż, a Ty kiedyś znów będziesz miała okazję go zobaczyć. I chociaż wiem, że teraz trudno to sobie wyobrazić, to on cały czas będzie przy Tobie, a Ty przy nim, bo kiedy się zaprzyjaźniliście, oddaliście sobie kawałek serca i duszy, który pozostanie z Wami na zawsze w tym, czy innym świecie. Wiem, że zabrzmiało to patetycznie, ale tak właśnie jest.
Gdy milknie, patrzę na nią, nie wierząc własnym uszom.
– Jakie to… Ja… – zaczynam, nie umiejąc dobrać słów. – Jak ty to pięknie powiedziałaś.
– Pięknie powiedziane, bo przyjaźń jest piękna – słyszę w odpowiedzi, co zaskakuje mnie jeszcze bardziej. – Zajmie ci bardzo dużo czasu pogodzenie się z tym, co się stanie, ale… pozbierasz się. Pamiętaj, że nigdy nie jesteś sama.
– Wiem o tym – mówię i uśmiecham się. – Dziękuję.
– Jeśli w jakimś stopniu ci ulżyłam, to nie ma za co. – Odwzajemnia uśmiech. – Gdybyś chciała pogadać, to wiesz, gdzie mnie szukać. Może nie zawsze odpisuję bądź mogę się spotkać od razu, ale po jakimś czasie, jak tylko znajdę chwilę, w ten czy w inny sposób się odezwę.
– Jasne. Wiem – odpowiadam, ściskając ją mocno za rękę.
Prawda była taka, że dała mi bardzo dużo do myślenia. Potrzebowałam czasu, by się oswoić z tym, co właśnie od niej usłyszałam.
* * *
Tak minęło kilka dni. Nadszedł w końcu dzień spotkania.
Na miejsce dotarłam bez większych przeszkód. Myślałam, że pójdzie trudniej, ale taksówka rozwiązała moje kłopoty.
– Hej, Lenka – słyszę jego głos od progu.
O Mój Boże… Patrzę na niego uważnie, nie wierząc, że to on.
– Hej – odpowiadam, uśmiechając się. – Tak dobrze cię widzieć.
– Ciebie również – mówi, a ja znowu się uśmiecham.
Kiedy jakiś czas później jesteśmy już przy stoliku w przytulnym miejscu, nawet fakt, że przygrzewa słońce, mi nie przeszkadza. Wciąż nie mogę uwierzyć w to, że go widzę.
– Ktoś tu miał mi coś opowiadać – mówi. – A jak na razie milczysz. Lenka, co jest?
– Wiesz… – zaczynam. – Po prostu cieszę się, że cię widzę. Że udało nam się spotkać, mimo przeciwności losu. Przyznaję, jak napisałeś mi dwa dni temu, żeby odwołać spotkanie, spanikowałam. Cieszę się, że udało mi się ciebie przekonać.
– Ja też się cieszę. – Dostrzegam na jego twarzy uśmiech, który sprawia, że robi mi się lżej na sercu.
Nie wiem, ile tak siedzimy i rozmawiamy o wszystkim i o niczym. O problemach i nie tylko problemach. Kiedy jednak nadchodzi czas pożegnania, znowu czuję ścisk w sercu i w żołądku.
– Pamiętaj, że niezależnie od tego, co się stanie… – zaczynam. – Zawsze jestem dla ciebie.
Obejmuję go jedną ręką, uważając, by przypadkiem nie zrobić mu krzywdy. Boże, jest taki kruchy…
– Wiem – mówi cicho. – Dzięki za wszystko.
– Nie, to ja dzięki. Naprawdę, dobrze było cię zobaczyć.
– Z wzajemnością – odpowiada, ściskając mnie lekko za rękę. – Jakby co, wiesz, gdzie mnie szukać.
– Jasne – mówię, po czym odchodzę.
Zanim jednak to robię, odwracam się na chwilkę do tyłu, patrząc jak razem ze swoją mamą znika w kościele. Boże, gdyby tak się mógł zdarzyć cud…
Do domu wracam późnym wieczorem, jednak zamiast się położyć, siadam przy biurku i spisuję ostatnie godziny. Pisanie zawsze mnie odprężało. Czułam się dzięki temu zdecydowanie lepiej, bo zrzucałam z siebie pewnego rodzaju ciężar, który nie dawał mi spokoju. Ta było również tym razem.
Kiedy stawiam kropkę przy ostatnim zdaniu, dzwonię do Natalii.
– I jak spotkanie? – pyta bez wstępu. – Czekaj, nie mów nic, przełączę cię na głośnik. Siedzimy razem z Laurą.
– A nie lepiej by było, jakbym do was wpadła? – pytam.
– Chce ci się po nocy włóczyć? Jesteś tego pewna?
– Chętnie się przejdę – odpowiada – Poczekajcie na mnie.
Po tych słowach rozłączam się i wychodzę w noc. Mimo późnej pory jest bardzo ciepło. Ale co się dziwić. W końcu to jest środek lata.
Do domu Natalii docieram po półgodzinnym spacerze.
– No, nareszcie – odzywa się jej mama, gdy tylko otwiera mi drzwi. – Dziewczyny się ciebie doczekać nie mogą. Chcesz herbaty?
– Poproszę – odpowiadam. – I dziękuję.
– Nie ma za co – odpowiada kobieta z uśmiechem.
Gdy dwie minuty później wchodzę do pokoju Natalii, obie biegną w moją stronę, a chwilę później nie wiem, która dziewczyn jest która.
– Hej, chwilka, stop, moment. – Usiłuję się uwolnić. – Dajcie mi ochłonąć.
One posłusznie się ode mnie odsuwają, a ja opadam na najbliższe krzesło.
– No więc jak spotkanie? – pyta Laura.
– Bardzo dobrze – odpowiadam szczerze. – Jestem strasznie usatysfakcjonowana.
– Widać to – przyznaje Natalia. – Masz zupełnie inny wyraz twarzy niż przed spotkaniem, mniej napięty.
– Bo mi lżej – odpowiadam. – Przynajmniej częściowo. Choć po tym, co się dowiedziałam… Wiecie? Tak sobie myślę. Że my, ludzie, dziwnymi istotami jesteśmy. Narzekamy na to, jak nam źle, co mamy, a czego nie mamy. Pewne relacje się niszczą o głupoty, bo ktoś coś komuś powiedział, inna osoba to przekręciła i wychodzi potem niepotrzebna kłótnia, a to naprawdę nie jest nikomu do szczęścia przydatne. Życie jest zbyt krótkie na takie rzeczy. Inni mają dużo gorzej, bo są chorzy tak ciężko, że jedynym, co jest wiadome to fakt, że koniec może nadejść w każdej chwili. Takie osoby żyją z dnia na dzień, nie planują, co będzie za tydzień, dwa. Jasne, myślą w jakiejś kategorii o przyszłości, ale nie na daleką skalę. Ale dopiero, kiedy się widzi coś takiego, gdy zaczyna się żyć razem z taką osobą, obserwować ją, choćby przez parę godzin, dostrzega się to, czego nie widzi się na co dzień. Że nasze problemy w porównaniu z sytuacją takich ludzi to pikuś…
– Pan Pikuś – wpada mi w słowo Laura, co sprawia, że zaczynam się śmiać.
Po chwili jednak na powrót poważnieję.
" – Gdyby tak ludzie doświadczyli tego, co ja widziałam dzisiaj, to zmieniliby podejście do życia i innych.
" – Trudno się z tobą nie zgodzić – stwierdza Natalia. – Wiem, co mówisz.
– Ja też – dodaję Laura. – Tak naprawdę, jak życie człowieka nie doświadczy, nieważne czy pośrednio, czy też nie, nie zrozumie pewnych rzeczy. Bo do pewnych sytuacji trzeba po prostu dojrzeć.
– Dokładnie – potwierdzam.
Siedzimy tak jeszcze jakiś czas, rozmawiając o wszystkim i o niczym.
Kiedy w końcu dziewczyny odprowadzają mnie do domu i zostaję sama, długo nie mogę zasnąć, myśląc o tym, co się wydarzyło w ciągu ostatnich kilkunastu godzin i ciesząc się z tego, iż wszystko potoczyło się tak pomyślnie. Naprawdę, o lepszym scenariuszu marzyć nie mogłam.
W końcu udaje mi się zasnąć, z wiarą, że jeszcze nie raz przeżyję taki dzień.
Fajne.
Jasne, że wiem. 🙂
@guest Marti, to ja dziękuję, że chciałaś je przeczytać. 🙂
@Hazel96, wiem, że nie mam innego wyboru, niestety.
@marcysia, dziękuję. 🙂
@Skrzypenka, odsyłam do wpisu „Spieszmy się kochać ludzi, czyli o tym, jakie życie jest kruche”.
Piękne opowiadanie. Nie wiem, co ci się tam w życiu przytrafiło, ale życzę, aby było jak najlepiej.
piękne i prawdziwe.
Piękne i jak najbardziej prawdziwe. Na pewno widzę wiele analogii do Twojej sytuacji, ale wiem, że dasz radę. Może to zabrzmi banalnie, ale w zasadzie nie bardzo masz inne wyjście. :*
Dokładnie, Natalko. Dokładnie tak.
W tej historii mogę odczytać pewną prawdziwość… i to tą przerażającą… o której rozmawiałyśmy wczoraj… 🙁