25 – Weronika

– Hamuj! – krzyczy Góra, a ja jestem tak zaskoczona, że wykonuję jego polecenie bez słowa.
Kiedy się zatrzymuje, on otwiera drzwi od samochodu tak gwałtownie, że mam obawę, iż wypadną z zawiasów. Na szczęście nic takiego się nie dzieje, a sam doktor jakby tego nie zauważył. Pędzi na stojący przy oknie tłum tak prędko, że ledwo mogę za nim nadążyć. W końcu oboje docieramy do okna, jednak to, co widzę, sprawia, że na moment odpływa mi krew z twarzy.
– Lidka… – szepczę.
– No Lidka, Lidka – odpowiada Góra, wyraźnie poirytowany.
Spogląda na tłumek gapiów, który się rozstąpił.
– Czego tak stoicie? – pyta. – Ona mogła się zabić, a wy co? Nic byście nie zrobili? Pani Weroniko, niech pani wezwie pomoc. I powoła się na mnie.
Kiwam głową, wyciągając z kieszeni telefon. Kątem oka natomiast obserwuję Górę, który wspina się po drabinie, którą musiał ktoś podstawić. Chwilę później widzę go tuż obok Lidki. Ona patrzy na niego, będąc najwyraźniej w głębokim szoku. Wszyscy patrzą na tą scenę w kompletnej ciszy. Wzywam pomoc, po czym staję bliżej, by móc usłyszeć ich rozmowę.
– Co jest bez sensu? – dociera do mnie głos Góry. – Lidka, proszę cię, powiedz, o co chodzi?
– Ja już nie chcę tak żyć – pada odpowiedź, a mnie dreszcz przebiega na dźwięk jej głosu. To możliwe, że Lidka jest moją siostrą?
– Ale jak? – dopytuje Góra. – Lidka, posłuchaj. Pamiętasz, co mi kiedyś powiedziałaś? Że jeżeli bym chciał pogadać, to zawsze mogę do ciebie przyjść. Ja wiem, że… że nigdy ci tego nie zadeklarowałem, ale… myślałem, że… Nie można robić takich rzeczy.
– Ale ja już nie chcę tak żyć – powtarza dziewczyna z uporem. – Ty nie wiesz, jak to jest. Nie wiesz, jak to jest, kiedy po nocach ci się śni wojna. Nie wiesz, jak to jest, kiedy budzisz się z krzykiem, bo wydaje ci się, że jesteś tam, na miejscu. Nie wiesz jak to jest, gdy we śnie widzisz mnóstwo krwi, kiedy jesteś świadkiem śmierci wielu niewinnych istot. Ty tego nie rozumiesz i nigdy nie zrozumiesz.
Jestem zszokowana. Magda nic nie mówiła o tym, że Lidia była na wojnie. Stoję jak sparaliżowana, chłonąc każde słowo.
– Posłuchaj mnie, Chowaniec. – Głos Góry staje się nieco ostry. – Sama mi kiedyś prawiłaś morały, a teraz co robisz?
– Doktorku, proszę cię… – Głos Lidki łamie się niebezpiecznie. – Zostaw mnie. Chcę umrzeć.
– Lidka. – Góra na powrót łagodnieje. – Ja naprawdę… Ok., nie rozumiem tego, co czujesz. Ale staram się to zrozumieć. Staram się choćby pod jednym kątem. Pod takim, że sam straciłem kogoś bliskiego. Straciłem Renatę. I o mało nie doprowadziłem do własnej śmierci. Ale to ty mi powiedziałaś, że muszę walczyć, zamknąć przeszłość, zostawić ją za sobą. Więc teraz ja proszę cię dokładnie o to samo. Wiem. Być może jestem zbyt ostry. Jako szef stacji muszę taki być, ale…
Milknie, a ja uświadamiam sobie, że na moment wstrzymuję oddech. Wypuszczam powietrze z płuc z cichym sykiem.
– Ale zależy mi na tobie – kontynuuje Góra.
W tym momencie czuję, że nie powinnam być świadkiem tego, co się dzieje, tej sceny, ale nie potrafię teraz odejść. Nie mogę. Stoję jak wrośnięta w ziemię, nie potrafiąc się poruszyć ani o milimetr.
– Co? Co takiego? – W głosie Lidki słyszę niedowierzanie.
Nie, nie mogę dłużej. Muszę się ruszyć. Muszę… Chcę im zapewnić trochę prywatności. W końcu udaje mi się oderwać nogi od podłoża. Kieruję się w stronę samochodu, akurat w chwili, gdy na parking wjeżdża karetka, z której po chwili wysiada lekarz, którego widziałam jak wychodziłam z Górą ze stacji.
– Co się dzieje? – pyta, patrząc na mnie.
– Doktor Góra jest tam – odpowiadam, wskazując drabinę. – Negocjuje z Lidką.
– Czy on oszalał? Powinien wezwać negocjatora.
– Jak widać, sam sobie radzi całkiem nieźle – zauważa młody ratownik. – Inaczej przecież oboje by stamtąd spadli.
– Piotrek, nawet tak nie mów – mówi lekarz ostro. – Dzieciaki, bierzcie sprzęt i idziemy tam.
Chwilę później odchodzą, zostawiając mnie samą i kompletnie tym wszystkim zaszokowaną.

7 komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

EltenLink