Rozdział piąty

Rozdział piąty

Minęło kilka tygodni. Za dwa dni miały rozpocząć się SUM-y, lecz w tym roku nie byłam w stanie myśleć o nich szczególnie. Uczyłam się co prawda, lecz myślami byłam zupełnie w innym miejscu. James nadal nie wyszedł ze Skrzydła Szpitalnego, co napawało pewnym niepokojem.
Było słoneczne popołudnie. W końcu za pasem wakacje. Spacerowałam sobie akurat po błoniach, gdy nagle usłyszałam rozmowę, w trakcie której padło moje imię. Zaintrygowana podeszłam bliżej. Zobaczyłam Snape'a rozmawiającego z Lucjuszem Malfoyem, Dołochowem i jeszcze jednym chłopakiem z jego bandy, którego szczerze nienawidziłam.
– …Lily na pewno go obroni. W końcu jest obrończynią wszystkich, czyż nie? – odezwał się Dołochow, śmiejąc się przy tym sztucznie.
– Taak, na pewno – odpowiedział Malfoy. – Nie wiem, Severusie, co ty w niej widziałeś. To przecież zwykła…
– Szlama – dokończył Severus. – Wiem o tym.
To mnie tak rozzłościło, że nie miałam ochoty dłużej stać i tego słuchać. Wyszłam z ukrycia. Na mój widok wszyscy pobledli, lecz na najbardziej przerażonego wyglądał Snape.
– Severusie, mogę zamienić z tobą słówko? – zapytałam bardzo cicho.
– Tak – odpowiedział.
Podszedł, chcąc ująć moją rękę, lecz natychmiast się odsunęłam.
– Posłuchaj – zaczęłam bez wstępu. – Słyszałam końcówkę waszej rozmowy. Po pierwsze, nie życzę sobie, żebyście mnie obgadywali na każdym kroku. Jeśli chcecie znaleźć sobie temat do rozmów, poczytajcie "Proroka Codziennego". Tam tematów nie brakuje, naprawdę. Po drugie, nie spodziewałam się tego po tobie. Nie sądziłam, że nazwiesz mnie szlamą. Po tylu latach przyjaźni śmiesz mnie tak nazywać? Jesteś żałosny!
– Ale… Lilka, ja… ja nie…
– Co, nie chciałeś? Nie wiedziałeś? Całkiem niedawno usłyszałam to wytłumaczenie. Jest ono równie żałosne, jak ty sam. No, a po trzecie, to przekaż, proszę, swoim koleżkom śmierciożercom, że jeśli mają mi coś do przekazania, to żeby powiedzieli mi to prosto w oczy, a nie obgadują mnie razem z tobą za plecami. To wszystko. Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego.
– Ale ja… ja naprawdę nie chciałem… – próbował się bronić. – Mnie się to…
– Wyrwało, tak? – przerwałam mu chłodno. – Na pewno w to uwierzę. Powiedziałam Ci, Severusie. Jesteś żałosny. Odejdź. Odejdź, póki jestem cierpliwa.
On jednak stał, nie będąc w stanie się poruszyć. Moje słowa musiały wprowadzić go w osłupienie.
– Dobrze, skoro ty nie chcesz, to ja sobie pójdę – powiedziałam, następnie odwróciwszy się na pięcie, odeszłam.
Po chwili jednak zawróciłam.
– Wiesz co ci jeszcze powiem? Potter może i jest zarozumiały, ale nigdy nie użył wobec mnie słowa szlama, czy jakiegokolwiek innego obraźliwego.
Po tych słowach, uśmiechając się z satysfakcją na widok jego miny, oddaliłam się na dobre.
– Lila, gdzie byłaś? – zapytała mnie Mary, kiedy tylko weszłam do Wielkiej Sali, gdzie trwała już kolacja.
– Na spacerze – odpowiedziałam. – Przy okazji ucięłam sobie mała pogawendkę z panem Severusem-Smarkerusem.
– Na Brodę Merlina, musiał ci się nieźle narazić, skoro używasz wobec niego określenia wymyślonego przez Huncwotów.
– Nazwał mnie szlamą – oświadczyłam.
Dzbanek dyniowego soku, który trzymała Kate z brzękiem uderzył o stół, rozlewając dookoła swoją zawartość, natomiast Mary zamarła, trzymając w prawej ręce widelec w drodze do ust. Kątem oka dostrzegłam jak Kate szybko naprawia szkody, a dzbanek znowu zapełnia się sokiem.
– Co takiego? – udało się wreszcie wyksztusić Dorcas – mojej kolejnej współlokatorce siedzącej naprzeciw nas.
Była to wysoka szatynka o długich, kręconych włosach. Lubiłam ją chyba najbardziej. Może dlatego, że była pierwszą dziewczyną, którą poznałam na samym początku.
– Nazwał mnie szlamą – powtórzyłam spokojnie.
– Jak on mógł! – Kate była blada na twarzy.
– Jak widać mógł. Powiedziałam mu parę słów. Mam nadzieję, że zrozumiał.
– Ale to niedopuszczalne! – Frank Longbottom – jeden z naszych bliższych przyjaciół, a zarazem chłopak Alicji – dziewczyny z mojego roku był wyraźnie oburzony. – To, że jesteś z rodziny mugoli, nie uprawnia go do nazywania cię szlamą.
– Wiem o tym. Ale ja się tym nie przejmuję. To znaczy…
Westchnęłam. Tak naprawdę bolało mnie to bardzo, ponieważ usłyszałam to od osoby, którą uważałam za prawdziwego przyjaciela.
– Nie przejmuj się, Lilka – powiedziała Dorcas. – On na to nie zasłużył.
Uśmiechnęłam się tylko w odpowiedzi.

2 komentarze

  1. Snape nie jeden raz ją tak nazwał. Popisuje się przed swoimi koleszkami. A Dołohow to chyba chodził
    do szkoły z Riddle’m o ile dobrze pamietam, ale jeśli to opowiadanie ma być niekanoniczne to się nie
    czepiam, bo może źle pamiętam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

EltenLink