Enya

Witajcie.
Taka moja mała historyjka. Ciekawa jestem, czy Wam się spodoba i co powiecie. 🙂
Piosenki, o których wspomniałam lub wykorzystałam tłumaczenia to: "I May Not Awaken", "If I Could Be Where You Are", "'s fagaim mo bhaile", "Marble Halls".

"Żaden deszcz nie może płakać tak jak ja płakałam, by wiedzieć, że prosty sen nie może być zatrzymany. Jestem dzieckiem, tak daleko od domu".

Pewna kobieta, nie mogąca mieć więcej niż pięćdziesiąt lat szła ulicą w stronę jakiegoś dużego budynku, a jej włosy delikatnie opadały na plecy. Była brunetką. Kiedyś wyglądała inaczej, lecz teraz… teraz wszystko się zmieniło. Właściwie zmieniło się już dawno. Ale… czy to ważne? Nie. Przecież teraz nic nie jest ważne. Weszła do zamku, w którym mieszkała, zrzuciła płaszcz i weszła do mini studia. Chciała przez pewien czas pobyć sama. Sama z własnymi myślami, z przeszłością. Usiadła przy pianinie, przymknęła oczy.
* * *
– Eithne, próba! – zawołała Maire – jej starsza siostra.
"Znowu. Nie, nie, nie, ja nie chcę".
Clannad był rodzinnym zespołem, w którym się udzielała, jeśli tak można było to nazwać, bo, tak naprawdę, najwięcej do powiedzenia mieli Maire i Pól.
– Maire, teraz? – zapytała. – Wiesz która jest godzina?
– nie marudź, tylko się ubieraj, wredna smarkulo!
Nie miała innego wyboru. Musiała zrobić to, co jej kazano, chociaż tak naprawdę nie miała ochoty. Znowu będą nią pomiatać, jak lalką. Jak pustą marionetką. Na próbie znalazła się pół godziny później. Ledwo weszła, usłyszała:
– Przyszła księżniczka! Nareszcie raczyłaś się zjawić!
Nie odpowiedziała. Nie chciała się kłócić. Usiadła na krześle. Próba się rozpoczęła, jednak nikt nie zwracał na nią uwagi. Wszyscy byli zajęci sobą, a ona… była im potrzebna tylko do chórków.
– Mam tego dość! – Z rozmyślań wyrwał ją krzyk Nicky'ego, który był menagerem ich rodzinnego zespołu.
– Czego, Nicky? – zapytała Maire słodko. Ona zawsze potrafiła być słodka.
– Tego jak traktujecie Eithne – odpowiedział spokojnie, a ona spojrzała w jego stronę.
– A jak my ją niby traktujemy? – zdziwił się Pól. – Źle jej tu?
– Tak, źle. – Po raz pierwszy postanowiła się odezwać. – Mam dość tego jak mnie traktujecie. Czuję się jak przedmiot. Jak pusta lalka. Jak marionetka. Do tej pory siedziałam cichutko, jak trusia, bo nie chciałam się narażać, ale teraz, gdy Nicky zabrał głos, wreszcie postanowiłam się odezwać. Odchodzę!
Wstała, falując brązowymi włosami, oczy jednak nie ciskały błyskawicami. Była spokojna i opanowana.
– Odchodzę, bo nie chcę mieć z wami nic wspólnego. Kocham was wszystkich, ale to, co mi robicie… Wiecie jak bardzo mnie ranicie? Pewnie nie, bo nawet nie macie ochoty ani czasu się nad tym zastanowić. Nie wiecie, że mogę coś czuć. Nie wiecie, że może mi być przykro. A jest mi przykro. Jest…
Głos jej się załamał, jednak nie spadła żadna łza, choćby najmniejsza.
– Ja się nią zajmę – oświadczył Nicky. – Będę jej osobistym menagerem. Zobaczycie, że niedługo będzie sławna na całym świecie.
– Wolisz ją niż nas? – Maire była oburzona.
– Tak, wolę ją niż was – odparł spokojnie. – Tak przy okazji. Ta "ona" ma imię.
Po tych słowach odwrócił się i wyszedł, a Eithne za nim.
* * *
Tak było wtedy. Trzydzieści lat temu. Pamięta jak na początku opierała się pomysłowi Nicky'ego, jak bardzo nie chciała. Potem jednak zrozumiała, że w muzyce wyraża siebie. Zaczęła śpiewać. I tak powstały albumy: "Enya", "Watermark", "Shepherd Moons", "The Celc", "The Memory Of Trees", "A Day Without Rain", "Amarantine", "Amarantine (Special Christmas Edition) aż wreszcie "And Winter Came". W między czasie powstały dwa utwory do "Władcy Pierścieni" – "May It be" i "Aniron", a wraz z nimi język Loxian, który został w tych utworach wykorzystany. Ale czy to wszystko czyniło ją wyjątkową? Nie, bo co mogło być wyjątkowego w niej, Eithne Brennan, która nie miała męża, dzieci… Która żyła tylko muzyką? Właśnie. Muzyka. Westchnęła ciężko.
– Czy jest droga, którą znajdę Cię? Czy jest znak, który powinnam znać? Czy jest droga, którą powinnam podążać, aby przyprowadzić Cię do domu?
Zaśpiewała to cicho, niemal niedosłyszalnie, a po jej policzkach stoczyły się pierwsze krople łez. Nie chciała płakać, jednak to było silniejsze od niej. Znowu zaczęła śpiewać.
– Jestem smutna, przygnębiona i rozbita. Po mnie nie będzie nic więcej. Dawno temu był dzień, w którym opuściłam mój dom. Nie ma radości w moim życiu. Nic nie pozostało poza śmiercią.
Nie! Dość tego! Otarła oczy, chcąc się uspokoić. Nie mogła tak ciągle. Ale przecież niemal wszystkie piosenki były takie. Wyrażała w nich siebie, a jak mogła się cieszyć, skoro nigdy nie zaznała szczęścia? Westchnęła. Była dzieckiem, dzieckiem, które znajdowało się daleko od domu. Przecież tak też śpiewała. Westchnęła po raz drugi, tym razem ciężej.
– Wszystko musi się jakoś ułożyć – powiedziała. – Musi być dobrze. Nie zapomnę o przeszłości, ale postaram się o niej za
bardzo nie myśleć.
Z tym stwierdzeniem udała się do pokoju i ułożyła się do snu. Nie minęło pięć minut, a odpłynęła. O czym śniła? Może o zalotnikach, którzy starali się o jej rękę? Tego nie wiedział nikt. Nikt, poza nią samą.

3 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

EltenLink