Jest późny wieczór. Zgodnie z umową, spotykamy się w gabinecie Góry. Jako ostatnia zjawiam się tam ja.
– Pani Chowaniec, dłużej nie można było? – pyta poirytowany Góra.
– Doktorku, doktorku, niech doktorek wyluzuje, bo z tych nerwów coś się doktorkowi stanie i wtedy będziemy mieli niezłe wyzwanie. Nie dość, że będziemy musieli przepenetrować gabinet Potockiego, to jeszcze trzeba będzie ratować ciebie – odpowiadam, uśmiechając się.
– Dobra, pani Lidio, niech pani tyle nie gada, bo trzeba zrobić napad na gabinet gada – odzywa się Góra, czym mnie kompletnie rozbraja.
– Ale doktorek rymuje i chyba nie czuje – zauważa Adam.
03 – Wiktor
Wracam do domu, czując się kompletnie skołatanym. To wszystko nie miało tak wyglądać.
– Tato? – słyszę, gdy wchodzę do kuchni.
– Zosiu, tak, to ja – odpowiadam.
– Gdzie Ania? – pyta moja córka, stając w drzwiach.
– Nie spotkaliśmy się dzisiaj. Nie… Nie daliśmy rady – odpowiadam wymijająco.
02 – Ania
Patrzę smutno w stronę odchodzącego Wiktora. Nawet nie zdążyłam mu niczego wyjaśnić. Gdy odchodzi, zerkam na Potockiego, który uśmiecha się z widoczną satysfakcją.
– Teraz się uśmiechasz? – pytam ze złością. – Do tego chciałeś doprowadzić, prawda? Wiesz co, Stanisław? Nienawidzę cię.
– Aniu, kochanie… – zaczyna.
– Nie nazywaj mnie tak! – wołam. – Jeszcze cię zniszczę, zobaczysz!
Po tych słowach odwracam się i odbiegam, nawet na niego nie patrząc.
01 – Wiktor
To miał być normalny dzień. Po dyżurze miałem zamiar spotkać się z Anią i spędzić z nią miło czas. Nie przewidziałem jednak, że coś, a raczej ktoś, stanie nam na drodze. Tym kimś okazał się być Potocki. Jak zwykle Potocki. I jak zwykle wszystko spieprzył. Ale od początku.
Po zaręczynach Martyny i Piotra wyszedłem przed stację, by poczekać na Annę.
– Wiktor? – usłyszałem nagle.
Gdy się odwróciłem, zobaczyłem jak Potocki idzie w moją stronę.
– Czekasz na kogoś? – pyta.
Słowo wstępu
Witajcie.
Właściwie, prawidłowo, powinno być napisane, kilka słów wstępu, ale nieważne. 😀
Jak wiecie lub nie, ale pracuję nad pewnym czymś. Kiedyś mówiłam w którymś wpisie na blogu o tym. Teraz mogę oficjalnie
oświadczyć, iż jest to fanfiction o Na Sygnale. Wszystko, w sumie, przez 162 odcinek, który mnie… Hm,
zmartwił i… naprawdę, miałam nadzieję, że pewne wydarzenia się potoczą inaczej. Na razie się nie potoczyły,
Wiersz o Na Sygnale
Witajcie.
Dokładniej mówiąc, wiersz o postaciach z Na Sygnale. Taki spontan, bo pwostał przed chwilą, mam nadzieję,
że Wam się spodoba.
P.S. Po długim czasie wrzucam trochę zmodyfikowany.
Prio Incantatem
Zapowiedź czegoś szalonego
Witajcie.
Pracowałam nad tym od wczorajszego wieczora. Szczerze Wam powiem, nie było to wcale proste, ale jak się
chce, to można.
Usłyszycie za chwilę coś, na co wpadłam wczoraj wieczorem, trochę dzięki Kubie, któremu pomagałam z Goldwave,
a trochę dzięki przypływowi weny.
Gdzie jest bomba, czyli odkopana przeróbka z kwietnia
Witajcie.
Miałam iść spać, ale jakoś nie mogę się zebrać. 🙂
Żeby to znaleźć, musiałam w Messengerze przewinąć jakieś pięćset stron, ale opłacało się. 😀 Niestety,
nie dopisałam trzeciej zwrotki, bo miałam to zrobić, jak wstanę tamtego dnia, ale… straciłam pomysł
i szczerze, zapomniałam. 😀
Część piąta
Część V – (Perspektywa Harry’ego)
Kiedy się ocknąłem, przez parę chwil nie miałem pojęcia, gdzie się znajduję i co się stało. Dopiero, gdy mój wzrok przyzwyczaił się do ciemności, uświadomiłem sobie, że leżę w sterylnej sali szpitalnej, przepełnionej zapachem leków. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Przy łóżku, na małym krzesełku siedziała Rose, z bladą twarzą i zapuchniętymi od łez oczami.
– Rose… – wychrypiałem.
Nie rozpoznawałem własnego głosu. W gardle miałem sucho i byłem piekielnie głodny.