Rozdział drugi

Walka

– Magda, czy ty zwariowałaś? – zapytał Rafał, gdy powiedziałam mu o podjętej decyzji.
Oboje byliśmy w domu, w kuchni, która nie była wielka, ale na tyle duża, by pomieścić wieloosobową rodzinę. Karolina została w szpitalu. Jak się okazało miała zapalenie płuc i poważną wadę serca.
– Nie – odparłam spokojnie. – Zwariowałabym, gdybym oddała ją do domu dziecka.

Wstęp i rozdział pierwszy

„Cud”

Wstęp

Historia, którą chce wam opowiedzieć, wydarzyła się naprawdę. Jest to opowieść o pewnej małej istotce. Promyku dającemu wszystkim nadzieję. Iskierce, która walczyła aż do ostatniej chwili. Nie piszę jej po to, by wszystkich zdołować. Chcę Wam pokazać, że coś takiego może spotkać nie tylko mnie, ale każdego człowieka i że dzięki prawdziwej wierze można przezwyciężyć wszystko.

Kilka słów wstępu

Witajcie. Zaierając się za tą kategorię i w ogóle, za ten wpis… Szczerze mówiąc, nie wiem, dlaczego wcześniej nie wpadłam na to, by się z Wami tym podzielić. Lojalnie ostrzegam, nie wiem, czy wrzucę cokolwiek dzisiaj. Nie obiecuję, ponieważ jestem poza domem. Ale chwila, już tłumaczę, o czym mówię. Kiedyś, dawno, jakieś… 4 lata temu… 5… Kurczę, już nawet nie wiem, ile ma ta historia, w każdym razie napisałam pewną… książeczkę. Coś, co przypomina małą książeczkę. Pomysł i fabuła zrodziły się nagle. Przyznam, pisało mi się to bardzo dobrze, natomiast jest kilka ale. Po pierwsze, pisałam ten tekst, jak byłam głęboko wierzącą osobą, więc jak kogoś to razi, niech nie czyta. A po drugie, radzę, naprawdę radzę, mieć obok siebie chusteczki. I tym akcentem na razie Was zostawiam, w oczekiwaniu.

21 – Adam

Od wypadku Góry na cmentarzu minęło okrągłe pięć dni, a stan Zosi był zdecydowanie lepszy niż jeszcze dwa tygodnie temu, co było zasługą Lidki. Nie sądziłem w ogóle, że uda jej się na nią wpłynąć, a jednak. Ma coś w sobie, co ludzi przekonuje. Jest silną i odważną dziewczyną.
– Hej, Adam, słyszałeś? – Lidka wpada do stacji jak burza. Wyrywam się z rozmyślań.
– Co się stało? – Odwracam się do niej. – Musisz wpadać jak huragan?
– Nie muszę, a mogę. Bo co? Zabronisz mi?
– Nie, nie, jasne, że nie, ale mnie wystraszyłaś – usiłuję się wytłumaczyć.

20 – Wiktor

Gdy Lidka zostawia mnie samego przed drzwiami do sali Zosi, ostrożnie uchylam drzwi i wchodzę do środka. Na mój widok Zosia siada na łóżku.
– Tata? – pyta cicho.
– Tak, to ja, kochanie – odpowiadam, siadając przy jej łóżku i chwytając ją za rękę.
Ku mojemu zdziwieniu nie odtrąca mnie, wręcz przeciwnie, ściska moją dłoń jeszcze mocniej.
– Tato, ja… ja chciałam… chciałam cię przeprosić – zaczyna cicho. – Ja… Po prostu ja sobie z tym wszystkim nie radzę. Z tym, co się stało, z tym, co on mi zrobił… To mi się wciąż śni, wraca do mnie po nocach, rozumiesz? Ja… czuję się tak strasznie. A jeszcze… mam świadomość, że cię skrzywdziłam. Że zrobiłam to, odtrącając cię. Ale ja… ja nad tym nie panowałam. Naprawdę, nie kontrolowałam tego i… Tato, Boże, tak mi wstyd.

19 – Lidia

– Doktorku, dlaczego?
Siedzę przy Górze i trzymam go za rękę. Mam świadomość, że mimo tego, że jest nieprzytomny, to jednak mnie słyszy.
– Co ci strzeliło do głowy? – pytam. – Nie można było do mnie przyjść i ze mną pogadać, tylko musiało ci tak odbić? Doktorku, przecież mówiłam ci, że ci pomogę, że się postaram pomóc. Dlaczego z tego nie skorzystałeś? Ty czasami naprawdę nie myślisz rozsądnie.
Jestem zdruzgotana. Nagle drzwi otwierają się i staje w nich Ania.
– Lidka, jedź do domu, prześpij się. On niedługo się obudzi, zobaczysz. Najgorsze już za nim. Uratowaliście go.

18 – Piotr

Od dramatu, który spotkał Zosie, minęło już kilka dni. Wiktor cały czas, na zmianę z Anią, czuwał przy Zosi, a ja zastanawiałem się, czy mógłbym im jakoś pomóc. Niestety, Zosia żyła jak w transie, nie dopuszczała do siebie nikogo, poza Anią i ewentualnie Martyną.
– Boże, ile to jeszcze będzie tak trwać? – pyta cicho Martyna w przerwie pomiędzy wezwaniami.
Oboje siedzimy w kuchni, pijąc herbatę.
– Też bym chciał to wiedzieć – odpowiadam cicho.
– O czym rozmawiacie? – Podchodzi do nas Adam.

17 – Lidia

– Pani Chowaniec, możemy porozmawiać? – słyszę pytanie.
W ten sposób mówi do mnie jedna osoba. Doktor Artur Góra, jak zawsze nieoceniony profesjonalista. Odrywam się od sprawdzania leków i patrzę na niego zaskoczona.
– Yyy tak, tak, Doktorku – mówię. – Coś się stało?
– Wolałbym… Wolałbym, żebyśmy nie rozmawiali tutaj. Jeszcze może ktoś przyjść, a ja bym chciał, żeby ta rozmowa została między nami.
Jego słowa wprawiają mnie w jeszcze większe zdumienie, ale nie daję nic po sobie poznać, tylko idę za nim do gabinetu. Kiedy znajdujemy się w środku, on opada na krzesło.

16 – Wiktor

Siedzę w karetce przy nieprzytomnej Zosi i myślę. Nie mogę uwierzyć wciąż w to, co się stało. Wpatruję się w jej twarz, modląc się, by się ocknęła.
– Zosiu, kochanie, słoneczko – mówię cicho. – Wiem, że mnie słyszysz. Proszę, wróć do mnie. Kochanie, przepraszam.
Widzę, że Ania mi się przygląda, z wyraźną troską.
– Nic mi nie jest – uspokajam ją, choć prawda jest zupełnie inna.
Moja biedna Zosia, moja mała dziewczynka. Zaciskam dłonie w pięści. W środku wszystko się we mnie gotuje.

15 – Ania

Policja rozpoczęła poszukiwania. Niestety nikt nie wie, gdzie mógł przepaść Potocki wraz z Zosią. Rozprawa została zawieszona w związku z zaistniałą sytuacją.
– Wiktor, tak strasznie cię przepraszam – mówię cicho.
Oboje jesteśmy w domu. Wróciliśmy tam tylko dlatego, żeby pozwolić policji pracować, chociaż oboje jesteśmy bardzo zaniepokojeni.
– Przepraszasz mnie? Ty? Za co? – Wiktor patrzy na mnie.
– Za to, że ci nie uwierzyłam – odpowiadam cicho. – Ostrzegałeś i mnie, i Zosię, żeby z nami nie jechała.

EltenLink