– Nie, niech pan mnie zostawi! – krzyczę.
Pomieszczenie, w którym się znajduję, jest ciemne i zimne.
– Zamilcz, dziewczyno! – krzyczy w odpowiedzi. – Teraz zrobię z tobą to, na co tylko będę miał ochotę.
Wzdrygam się. Chcę sięgnąć do kieszeni, lecz on chwyta moją dłoń w żelaznym uścisku.
– Niczego tam nie znajdziesz, piękna – mówi. – Twój telefon ci odebrałem, żebyś nie próbowała robić żadnych numerów.
Kategoria: Razem mimo wszystko – 01 – Razem mimo wszystko
13 – Wiktor
Gdy wychodzimy z Sali, dostrzegam, że nie ma Zosi.
– Gdzie ona jest? – pytam Annę.
Mamy chwilę przerwy w rozprawie, gdyż sąd analizuje dowody, które dostarczyliśmy.
– Pewnie poszła do toalety – odpowiada Ania spokojnie. – Nie martw się, kochanie, wszystko będzie dobrze.
Mija dziesięć minut, a Zosia nie wraca. Jestem coraz bardziej zaniepokojony, a mój niepokój wzrasta, gdy słyszę kłótnię jakichś dwóch policjantów.
12 – Zosia
Od wypadku, przez który o mało nie straciłam wzroku, minął już jakiś czas. Wyszłam już ze szpitala, jednak tamte chwile niekiedy nadal do mnie wracają. Dzień rozprawy z Potockim zbliżał się nieubłaganie i choć nie wiedziałam do końca, o co chodzi, to mimo wszystko denerwowałam się równie mocno, jak tata i pozostali. A poza tym, prawda była taka, że miałam jeszcze jedno zmartwienie na głowie. Niedawno dowiedziałam się, że osoba, którą uważałam za mojego chłopaka, zdradzała mnie z prostytutkami, co mnie kompletnie zrujnowało.
– A co, jeśli nie wygracie? – pytam w przeddzień rozprawy.
Siedzieliśmy oboje przy kominku, w którym płonął ogień, nadając przytulną atmosferę.
– Nawet nie biorę tego pod uwagę, Zosiu – słyszę w odpowiedzi.
– No tak – stwierdzam, zanim zdążam się powstrzymać. – A ty jak zawsze nieustraszony, prawda?
11 – Wiktor
Jestem wstrząśnięty. Wciąż nie mogę uwierzyć w to, co się stało. Czy to możliwe, by coś zostało przeoczone podczas badań przed operacją? Zanim zdążam o to zapytać Anię, do Sali wchodzi pielęgniarka i zabiera Zosię na badania.
– Poczekajcie na korytarzu – zwraca się do nas. – Wiktor, powinieneś odpocząć. Wyglądasz jak cień człowieka.
– Nie odpocznę, dopóki się nie dowiem, dlaczego moja córka nic nie widzi – odpowiadam.
Ona tylko wzdycha, po czym znika nam z pola widzenia.
– Wiktor, kochanie, tylko spokojnie. – Ania kładzie mi rękę na ramieniu. – To się musi wyjaśnić.
10 – Ania
Od dnia wypadku minął okrągły tydzień. Tydzień pełen napięcia i niepewności, które z każdym dniem zamiast maleć, narastały. W końcu nadszedł dzień, w którym Zosia zaczęła się wybudzać.
Siedzieliśmy przy niej oboje z Wiktorem, gdy nagle dostrzegłam jakiś ruch.
– Zosiu? Zosiu, słyszysz mnie? – pytam cicho.
– Aniu, co się dzieje? – Wiktor pochyla się nad córką.
– Chyba poruszyła dłonią. Pobiegnę po Sambora.
09 – Wiktor
Siedzę przy Zosi, trzymając ją za rękę. Wciąż do mnie w pełni nie dociera to, co się stało. Czuję się tak, jakby zawalił mi się cały świat.
– Zosiu, kochanie, proszę, nie rób mi tego – mówię cicho. – Kochanie, przepraszam. Proszę, wróć do nas… Do mnie…
– Wiktor. – Ania kładzie mi rękę na ramieniu. – Jest silna. Zobaczysz, że niedługo do nas wróci.
– Ale dlaczego… dlaczego to ją spotkało? – Odwracam się do niej, patrząc na nią z rozpaczą.
– Nie wiem, kochanie – odpowiada Ania. – Prawda jest taka, że to mogło spotkać każdego z nas. No już, już dobrze.
08 – Artur
Siedzę, wpatrując się w okno. Przyznam szczerze, że jestem wstrząśnięty tym, co przytrafiło się Zosi. Mogę się tylko domyślać, co Wiktor będzie czuł, jeśli się o wszystkim dowie. Z tych rozmyślań wyrywa mnie gwałtowne pukanie do drzwi.
– Proszę! – wołam.
Do pomieszczenia wpada Wiktor.
– Ty ją przywiozłeś, tak? – pyta bez żadnego wstępu.
– Tak, ja, z Martyną i Strzeleckim. Ale nic ponadto, co ci przekazała Martyna naprawdę więcej nie wiem.
07 – Martyna
Szczerze mówiąc, boję się reakcji Wiktora, ale wiem, że muszę do niego zadzwonić. Pewnie szaleje z niepokoju.
– Doktorze… – zaczynam niepewnie.
– Martyna, co się stało? – pyta. – Ania się tak nagle rozłączyła…
– No bo niedawno wróciliśmy z wezwania i… Doktorze, przywieźliśmy Zosię – wyrzucam z siebie niemal na jednym oddechu.
– Co takiego? Co się stało? Zaraz tam będę.
06 – Ania
Tydzień później po tych feralnych wydarzeniach pozwolono mi wrócić do domu. Tak się akurat złożyło, że po aresztowaniu Stanisława cały SOR był na głowie mojej i Wiktora. Rozprawa przeciw Potockiemu miała się odbyć dopiero za miesiąc, także wszyscy mieliśmy trochę czasu, żeby się przygotować.
Kilka dni po moim powrocie do pracy miałam akurat nocny dyżur, razem z Martyną, Piotrkiem i Górą, którzy godzinę temu wyjechali na wezwanie. Wiktor poszedł do domu, gdyż dzisiaj miał wolne. Żałowałam, że nie mogę iść razem z nim, naprawdę. Tak bardzo go potrzebowałam i potrzebuję… Nagle rozlega się dzwonek mojej komórki.
Aniu, kochanie, czy Zosia się z tobą kontaktowała? – słyszę zaniepokojony głos Wiktora.
– Nie, a coś się stało?
– Nie odbiera ode mnie telefonów. Pół godziny temu miała być w domu, zaraz dwunasta, a jej nadal nie ma.
05 – Wiktor
Następny dzień
Kiedy pojawiam się w szpitalu, pierwsze co widzę, to jakieś zamieszanie w okolicach SOR-u. Podchodzę bliżej i widzę zebranych tam wszystkich.
– Co tam się dzieje? – pytam.
– Policja przyjechała, zgarnia Potockiego – odpowiada szeptem Piotr.