24 – Artur

– 24S, zgłoś się.
– 24S, zgłaszam się – odpowiadam.
– Macie wezwanie do potrąconego dziecka na pasach. Zgłoszone przez świadków wypadku.
– A coś więcej wiadomo? – pytam.
– Dziecko nieprzytomne, ma urazy zewnętrzne głowy. Nic więcej nie udało mi się dowiedzieć.

23 – Zosia

– Hej, słoneczko, obudź się. Zosiu. Zosiu, kochanie, otwórz oczy. Spójrz na mnie.
Czyjś cichy, ciepły i łagodny głos wyrywa mnie z koszmaru. Siadam na łóżku z zamierającym krzykiem na ustach, cała zlana potem.
– Hej. Już wszystko jest dobrze. – Ktoś ociera mi mokrą ściereczką twarz i czoło. – Jesteś bezpieczna.
Mrugam powiekami. Dopiero po chwili, gdy mój wzrok przyzwyczaja się do ciemności, dostrzegam Anię.
– Ania? – pytam w końcu cicho, bojąc się, że to sen, z którego zaraz się obudzę.

22 – Wiktor

Po paru dniach obserwacji Zosia w końcu wyszła ze szpitala, co nas wszystkich bardzo ucieszyło. Wiedzieliśmy też jednak, że czeka ją teraz jeden z najtrudniejszych momentów, a mianowicie pozbieranie się po tym wszystkim.
– Myślisz, że dobrym pomysłem jest, by jechać z nią teraz na policję? – pyta Ania.
– Myślę, że tak – odpowiadam. – Kochanie, jeśli nie teraz, to kiedy? Nie można tego odkładać w nieskończoność.
– Nie można, nie można. – Wzdycha. – Oby tylko starszy sierżant Monika nie męczyła jej zbytnio.
– No właśnie – podchwytuję. – Masz rację.

21 – Adam

Od wypadku Góry na cmentarzu minęło okrągłe pięć dni, a stan Zosi był zdecydowanie lepszy niż jeszcze dwa tygodnie temu, co było zasługą Lidki. Nie sądziłem w ogóle, że uda jej się na nią wpłynąć, a jednak. Ma coś w sobie, co ludzi przekonuje. Jest silną i odważną dziewczyną.
– Hej, Adam, słyszałeś? – Lidka wpada do stacji jak burza. Wyrywam się z rozmyślań.
– Co się stało? – Odwracam się do niej. – Musisz wpadać jak huragan?
– Nie muszę, a mogę. Bo co? Zabronisz mi?
– Nie, nie, jasne, że nie, ale mnie wystraszyłaś – usiłuję się wytłumaczyć.

20 – Wiktor

Gdy Lidka zostawia mnie samego przed drzwiami do sali Zosi, ostrożnie uchylam drzwi i wchodzę do środka. Na mój widok Zosia siada na łóżku.
– Tata? – pyta cicho.
– Tak, to ja, kochanie – odpowiadam, siadając przy jej łóżku i chwytając ją za rękę.
Ku mojemu zdziwieniu nie odtrąca mnie, wręcz przeciwnie, ściska moją dłoń jeszcze mocniej.
– Tato, ja… ja chciałam… chciałam cię przeprosić – zaczyna cicho. – Ja… Po prostu ja sobie z tym wszystkim nie radzę. Z tym, co się stało, z tym, co on mi zrobił… To mi się wciąż śni, wraca do mnie po nocach, rozumiesz? Ja… czuję się tak strasznie. A jeszcze… mam świadomość, że cię skrzywdziłam. Że zrobiłam to, odtrącając cię. Ale ja… ja nad tym nie panowałam. Naprawdę, nie kontrolowałam tego i… Tato, Boże, tak mi wstyd.

19 – Lidia

– Doktorku, dlaczego?
Siedzę przy Górze i trzymam go za rękę. Mam świadomość, że mimo tego, że jest nieprzytomny, to jednak mnie słyszy.
– Co ci strzeliło do głowy? – pytam. – Nie można było do mnie przyjść i ze mną pogadać, tylko musiało ci tak odbić? Doktorku, przecież mówiłam ci, że ci pomogę, że się postaram pomóc. Dlaczego z tego nie skorzystałeś? Ty czasami naprawdę nie myślisz rozsądnie.
Jestem zdruzgotana. Nagle drzwi otwierają się i staje w nich Ania.
– Lidka, jedź do domu, prześpij się. On niedługo się obudzi, zobaczysz. Najgorsze już za nim. Uratowaliście go.

18 – Piotr

Od dramatu, który spotkał Zosie, minęło już kilka dni. Wiktor cały czas, na zmianę z Anią, czuwał przy Zosi, a ja zastanawiałem się, czy mógłbym im jakoś pomóc. Niestety, Zosia żyła jak w transie, nie dopuszczała do siebie nikogo, poza Anią i ewentualnie Martyną.
– Boże, ile to jeszcze będzie tak trwać? – pyta cicho Martyna w przerwie pomiędzy wezwaniami.
Oboje siedzimy w kuchni, pijąc herbatę.
– Też bym chciał to wiedzieć – odpowiadam cicho.
– O czym rozmawiacie? – Podchodzi do nas Adam.

17 – Lidia

– Pani Chowaniec, możemy porozmawiać? – słyszę pytanie.
W ten sposób mówi do mnie jedna osoba. Doktor Artur Góra, jak zawsze nieoceniony profesjonalista. Odrywam się od sprawdzania leków i patrzę na niego zaskoczona.
– Yyy tak, tak, Doktorku – mówię. – Coś się stało?
– Wolałbym… Wolałbym, żebyśmy nie rozmawiali tutaj. Jeszcze może ktoś przyjść, a ja bym chciał, żeby ta rozmowa została między nami.
Jego słowa wprawiają mnie w jeszcze większe zdumienie, ale nie daję nic po sobie poznać, tylko idę za nim do gabinetu. Kiedy znajdujemy się w środku, on opada na krzesło.

16 – Wiktor

Siedzę w karetce przy nieprzytomnej Zosi i myślę. Nie mogę uwierzyć wciąż w to, co się stało. Wpatruję się w jej twarz, modląc się, by się ocknęła.
– Zosiu, kochanie, słoneczko – mówię cicho. – Wiem, że mnie słyszysz. Proszę, wróć do mnie. Kochanie, przepraszam.
Widzę, że Ania mi się przygląda, z wyraźną troską.
– Nic mi nie jest – uspokajam ją, choć prawda jest zupełnie inna.
Moja biedna Zosia, moja mała dziewczynka. Zaciskam dłonie w pięści. W środku wszystko się we mnie gotuje.

15 – Ania

Policja rozpoczęła poszukiwania. Niestety nikt nie wie, gdzie mógł przepaść Potocki wraz z Zosią. Rozprawa została zawieszona w związku z zaistniałą sytuacją.
– Wiktor, tak strasznie cię przepraszam – mówię cicho.
Oboje jesteśmy w domu. Wróciliśmy tam tylko dlatego, żeby pozwolić policji pracować, chociaż oboje jesteśmy bardzo zaniepokojeni.
– Przepraszasz mnie? Ty? Za co? – Wiktor patrzy na mnie.
– Za to, że ci nie uwierzyłam – odpowiadam cicho. – Ostrzegałeś i mnie, i Zosię, żeby z nami nie jechała.

EltenLink