Cud
Minęło kilka tygodni. Karolina wyszła ze szpitala, jednak stan, w którym się znajdowała był naprawdę straszny. To nie była dziewczynka, a roślinka. Nie traciłam jednak nadziei. Bliscy patrzyli na mnie z dużym podziwem, gdy każdego dnia niezmordowanie wykonywałam przy niej różne czynności, nie zniechęcając się ani na chwilę. Pewnego dnia, gdy udałam się z nią do kościoła usłyszałam, że w następną niedzielę ma się odbyć msza o uzdrowienie chorych.
– Masz zamiar z nią tam iść? – zapytał Rafał, kiedy mu o tym powiedziałam.
– Tak – odparłam poważnie. – Nie wiem czy to jej pomoże… Ale chciałabym, żeby tak było.