05 – Wiktor

Następny dzień

Kiedy pojawiam się w szpitalu, pierwsze co widzę, to jakieś zamieszanie w okolicach SOR-u. Podchodzę bliżej i widzę zebranych tam wszystkich.
– Co tam się dzieje? – pytam.
– Policja przyjechała, zgarnia Potockiego – odpowiada szeptem Piotr.
No co ty mówisz? – pytam, udając zdziwionego. – Za co?
– Nie mam pojęcia – odpowiada szeptem. – O, patrz, idą.
– To jakaś pomyłka! – krzyczy Potocki, przykuty kajdankami do dwóch policjantów. – Ja niczego nie zrobiłem.
– Raz powiedziałem i drugi raz powtarzał się nie będę. Dowody są jasne i niezbite – odpowiada spokojnie policjant. – Jest pan zatrzymany pod zarzutem fałszowania dokumentów, wprowadzania organów ścigania w błąd oraz za szantażowanie innych, czy to się panu podoba, czy nie. A teraz proszę się nie szarpać, bo będzie pana bolało jeszcze bardziej.
Gdy nas mijają, Potocki usiłuje się do nas odwrócić.
– Zniszczę was! – syczy przez zaciśnięte zęby.
– Obawiam się, Stanisław, że nie będziesz miał okazji – odpowiadam spokojnie. – Twoja dobra passa się skończyła. Dostałeś to, na co zasłużyłeś. Więcej nam do szczęścia nie…
– 21S – rozlega się nagle głos Rudej.
– 21S, zgłaszam się – odpowiadam, wyciągając radio.
– Potrącenie na pasach, skrzyżowanie ulicy Złotej z Kamienną. Pięć osób poszkodowanych, w tym troje dzieci.
– Przyjąłem. Dzieciaki, zbieramy się, wezwanie mamy. No ruchy, ruchy, nie ma na co czekać.
– Ja to przejmę – oświadcza Artur, pojawiając się obok nas. – Wiktor, lepiej będzie, jeśli zostaniesz. Ania cię teraz potrzebuje.
– Artur, dzięki, ale… – zaczynam, kompletnie zaskoczony.
– Nie ma ale – odpowiada. – Mnie nie było przy Renacie, gdy mnie potrzebowała, bo nie mogłem… nie mogłem być, ale ty… ty możesz. Idź do niej. Jak będziesz pilnie potrzebny, wtedy cię wezwiemy.
– Dzięki, Artur – mówię, odchrząkując. – Naprawdę.
– Nie dziękuj, tylko leć – mówi. – A wy, Strzelecki, Kubicka, do mnie.
– Tak jest, doktorku – mówią jednocześnie.
Ja natomiast udaje się do Ani. Na mój widok unosi się na łokciach.
– Wiktor, czy to prawda? – pyta. – Potockiego zgarnęła policja. Cały personel o tym mówi.
– Tak, to prawda, kochanie – odpowiadam, siadając obok niej. – Obiecałem ci przecież, że znajdziemy na niego haka?
– Jak wy to zrobiliście? – pyta zaskoczona. – Przecież minęło dopiero…
– Wiem, wiem, ile minęło – uspokajam ją. – To był pomysł Góry. Naszego Góry. Ale wszystko opowiem ci, jak już stąd wyjdziesz.
– Nie, chcę wiedzieć teraz – oświadcza stanowczo, a ja wzdycham.
– Włamaliśmy się do jego gabinetu – wyjaśniam po dłuższej chwili ciszy.
– Co zrobiliście? – Jest zaskoczona. – Żartujesz, prawda?
– Nie żartuję – odpowiadam. – Mówię ci, że to był pomysł Artura.
– No i co znaleźliście? – pyta Ania.
– Sfałszowane dokumenty, zamontowaną kamerę… Niezbite dowody przeciw niemu – wyjaśniam.
– Nie no, jesteście niesamowici. Ale że Góra… Góra sam na to wpadł? – Patrzy na mnie wyraźnie zaskoczona.
– To chyba Renata tak go… tego… no wiesz. Swoją drogą, zastanawiałem się, jak na to wpadł, co by na to powiedziała, gdyby z nami była.
– Na pewno by się zgodziła – mówi cicho. – Wiesz, ona… ona bardzo go… kochała. On ją zresztą też.
– Wiem – szepczę i ujmuję jej rękę. – Ale nie tak bardzo, jak ja kocham ciebie.
– Och, Wiktor… – mówi cicho.
– Wszystko jest w porządku – uspokajam ją. – już dobrze, kochanie.
Pochylam się i całuję ją delikatnie w usta. Jestem teraz naprawdę szczęśliwy. Chociaż będę czuł się jeszcze lepiej, gdy ją wypiszą i wróci ze mną do domu.
– Dziękuję, że jesteś – mówi cicho.
– I nawzajem – odpowiadam. – Ale proszę, nigdy więcej mi nie zrób takiego numeru, dobrze? Nawet nie masz pojęcia, jak się wystraszyłem.
– Naprawdę cię przepraszam. Wiktor, ja po prostu… nie widziałam wtedy z tej sytuacji innego wyjścia. Ty odszedłeś, a Potocki… Potocki był tym wszystkim tak usatysfakcjonowany. Ja nawet wtedy… nawet wtedy się z nim nie spotkałam. Wróciłam do domu i… Przepraszam.
– Kochanie, już mnie tak nie przepraszaj – uspokajam ją. – Wszystko sobie wyjaśniliśmy, tak? To najważniejsze. Teraz będzie już dobrze. A ja mogę ci obiecać, że nigdy więcej cię nie zostawię. Ale ty też mi coś obiecaj. Że jeżeli kiedykolwiek będzie się coś złego działo, to mi o tym powiesz. Chcę, żebyśmy razem rozwiązywali nasze problemy. Proszę cię.
– Obiecuję – odpowiada cichutko, a ja jej wierzę.

4 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

EltenLink