Piosenka
Mijały dni i tygodnie. Tak jak przypuszczałam moja iskierka dała sobie radę i bardzo szybko przystosowała się do obecnej sytuacji. Gdy o tym myślę, z uśmiechem wspominam jak czytała po nocach książkę, którą czytałam wszystkim moim dzieciom – „Oskara i Panią Różę” i jaka była z siebie dumna.
– Mamusiu! – zawołała pewnego dnia. – Mogę ci coś zaśpiewać?
Spojrzałam na nią z lekkim zdziwieniem.
– Oczywiście – odparłam.
Ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu zaczęła śpiewać piosenkę, którą sama strasznie lubiłam.
– – Skąd ty… – urwałam w pół zdania.
Nie mogłam wyrzec nic więcej. Głos Karoliny dosłownie mnie urzekł. Kiedy skończyła, przytuliłam ją mocno.
– Ładnie, mamusiu? – spytała cicho.
– Ślicznie – odpowiedziałam szczerze wzruszona. – Nie sądziłam, że tak cudownie ci wyjdzie. Powiedz tylko, skąd znałaś słowa?
– Nauczyłam się – odpowiedziała. – Mama niedawno to włączyła przecież.
– Faktycznie – odezwałam się, opadając na łóżko.
Coś mi się nagle przypomniało. Gdy włączyłam ową piosenkę, Karolinka sama ją później włączała, a ja nie miałam jej dość, więc nie protestowałam.
– Mam pomysł! – zawołałam nagle, wstając i wybiegając z pokoju.
– Mamusiu, gdzie idziesz? – zapytała dziewczynka.
– Poczekaj, zaraz wrócę – uspokoiłam ją.
Chwilę później wróciłam z laptopem, którego postawiłam na stoliku.
– Zaśpiewasz ze mną „Pięknie żyć”? – zapytałam, odwracając się w jej stronę.
– Och taaak! – zawołała radośnie. – Mama naprawdę chce? Naprawdę?
– Tak – odpowiedziałam z uśmiechem.
Dziewczynka podbiegła do mnie i zarzuciła mi ręce na szyję. Po chwili rozpoczęłyśmy mały koncert. Jak na pierwszy raz szło jej naprawdę nieźle, a kiedy doszłyśmy do ostatniego refrenu, gdzie trzeba było się rozdzielić, kompletnie mnie zagięła. Dawno nikt ze mną tak czysto nie śpiewał jak ona.
– Cudownie! Fantastycznie! – zachwycałam się, kiedy skończyłyśmy. – Karoliś, jesteś niesamowita!
Ucałowałam ją we włosy. Byłam naprawdę pod wrażeniem.
– Ty też, mamo – odparłam, lekko zakłopotana.
– Oj tam oj tam – uśmiechnęłam się. – Jak, śpiewamy jeszcze raz?
– Taak! – zakrzyknęła radośnie.
Druga próba wyszła jeszcze lepiej niż poprzednia. Dziewczynka naprawdę kochała śpiew, było to po niej widać. Kiedy skończyłyśmy, załączyłam kolejną piosenkę, z której zawsze się śmiałam.
– Ksiądz mi zakazował, żebym nie całował w przedziałek, w przedziałek. A ja sobie muszę uradować duszę w poniedziałek, w poniedziałek – zaśpiewałyśmy jednocześnie.
Byłyśmy w połowie piosenki, gdy nagle drzwi otworzyły się i wszedł… Krystian.
– Co, co ja? – zapytał.
– Ksiądz mi zakazował, żebym nie całował po świńsku, po świńsku. A ja sobie muszę uradować duszę…
– Po chińsku, po chińsku – dokończyła za mnie Karolina, skacząc jak mała sarenka.
– Jesteście okropne – skwitował Krystian, kiedy skończyłyśmy.
– Przepraszamy, księże Krystianie, wybacz nam to zachowanie – powiedziałam, patrząc mu prosto w oczy.
– Więcej nie będziemy, jeśli przebaczenie dostaniemy – dodała mała.
– Kocham was – odparł chłopak z uśmiechem, poczym spoważniał.
Wiedziałam dobrze, dlaczego taka powaga. Musiał wyjechać na misję i to właśnie był ten moment.
– Mamo, na mnie czas – rzekł, a ja poczułam, że moje oczy robią się mokre. – Pobłogosław mnie, proszę.
Spełniłam jego prośbę, lecz wcale nie było mi łatwo.
– Niech ciebie strzeże, chroni, prowadzi, umacnia Bóg Wszechmogący, Ojciec, i Syn i Duch Święty. Amen.
– Amen – powtórzył, a ja nie wytrzymałam i rozpłakałam się.
– Nie płacz, mamo – poprosił błagalnie. – Nie płacz.
Spojrzałam na niego przepraszająco, odetchnęłam spazmatycznie.
– Uważaj na siebie – poprosiłam cicho. – Proszę cię, Kris.
– Postaram się, mamo – odpowiedział. – Kocham cię. Z Bogiem.
– Ja ciebie też kocham, synu – odparłam i wróciłam do Karoliny.
– Mamo, gdzie jest Kris? – zapytała.
– Musiał wyjechać bardzo daleko, wiesz? – odpowiedziałam, siląc się na normalny ton głosu. – Ale on wróci, na pewno.
Po tych słowach przytuliłam ją. Tak strasznie się bałam o Krystiana, jednak wierzyłam, że wszystko będzie dobrze.
Nadszedł czerwiec. W okolicy był organizowany piknik dla rodzin, na który się udałam z małą. Po jakimś czasie ogłosili, że będzie mały mini playback show, na którym rodzice z dziećmi będą mogli wystąpić.
– Karo, zaśpiewamy? – spytałam.
– No… nie wiem… Dawno nie… ćwiczyłyśmy tego… – odpowiedziała.
– Nie bój się – uspokoiłam ją. – Wszystko będzie dobrze.
Po chwili doszłyśmy do porozumienia, dziewczynka się zgodziła, a ja poszłam nas zgłosić. Nadeszła chwila występu. Miałyśmy śpiewać „Pięknie żyć”. Trochę się bałam, ale wierzyłam, że dziewczynka sobie poradzi.
– A teraz na scenę zapraszamy Magdę Ziemiańską z jej córką Karoliną, które zaśpiewają piosenkę pod tytułem „Pięknie żyć”.
Rozległy się brawa, obie weszłyśmy na scenę. Miałam jednak wrażenie, że Karolina trzęsie się bardziej niż ja.
– Gotowa? – spytałam ją szeptem.
– Mhm – odparła i wtedy się zaczęło.
Mimo stresu, który dziewczynka odczuwała dobrnęłyśmy do końca. Piosenka wyszła naprawdę dobrze. Kiedy skończyłyśmy, rozległy się ogromne brawa, a do nas podeszła pani prowadząca.
– Mam parę pytań do mamy – odezwała się.
– Tak? – spytałam, chwytając małą za rękę.
– Pani Magdo, naprawdę, wykonałyście wspaniale tą piosenkę. Ile nad nią pracowałyście?
– Tak naprawdę to dawno jej obie nie śpiewałyśmy i to był taki spontan – odpowiedziałam lekko zakłopotana.
– Rozumiem – odpowiedziała kobieta, po czym zwróciła się do Karoliny.
– Karolinko, a jak tobie się śpiewa z mamą?
– Bardzo lubię z mamą śpiewać – odpowiedź dziewczynki była krótka, lecz treściwa.
Uśmiechnęłam się i mocno ją przytuliłam.
– No dobrze. Na chwilę dziękujemy. Prosimy, żebyście zajęły miejsca na widowni i zaraz będzie ogłoszenie wyników.
Gdy wracałyśmy na miejsca, znów zaczęto nam klaskać.
– Mami… – szepnęła, kiedy usiadłyśmy.
– Tak? – zapytałam. – Było dobrze.
– Troszkę się bałam – wyznała. – W tym… Pięknie żyć.
– Wiem, tam u góry – odpowiedziałam.
– Bałam się, że nie wyciągnę – wyznała dziewczynka.
– Nie było tak źle – odparłam z uśmiechem.
– Jak było? – zapytała mała.
– Dobrze – powiedziałam.
– Ale nie tak jak wcześniej, prawda?
– No wiesz, to był spontan, więc… – moją wypowiedź przerwała prowadząca.
– Cii… – szepnęłam.
– Pierwsze miejsce w naszym mini playback show zajęła Karolinka ze swoją mamą Magdą. Zapraszamy!
Z mojego gardła wydobył się pisk radości, zaczęłyśmy się obie ściskać.
– Mamo, dziękuję… – szepnęła dziewczynka.
– Nie, to ja dziękuję – odparłam, całując ją we włosy.
W nagrodę otrzymałyśmy dyktafon. Stwierdziłam, że to będzie naprawdę przydatny sprzęt. Do domu wróciłyśmy rozśpiewane i radosne.
„Świat jednak potrafi być piękny” – przeszło mi przez myśl.
Yyyy… a dlaczego Krystian nie pożegnał się z Karoliną?
Wiem, domyślam się. Sama płakałam, pisząc, więc czytelnikom się wcale nie dziwię.
Oj. Nie było to takie łatwe. 🙂
Nie płacz…
Ryczę! Ja również śpiewałam „Pięknie żyć”. Utwó przecudowny i motywujący!
popłakałam się ze śmiechu poprostu genialne.