Szok
– Co się stało, Karoliś? – zapytałam, odbierając telefon.
– Mamusiu, bo… bo znowu napisał do mnie tamten numer – powiedziała dziewczynka.
Od rozmowy z małą minął jakiś czas. Bartek po mojej kolejnej interwencji wreszcie dał spokój, jednak dziewczynkę zaczął nękać jakiś numer, prosząc o spotkanie.
– Co tym razem? – zapytałam, postanawiając nie zignorować telefonu.
– Poczekaj, przeczytam ci, dobrze? – zapytała.
– Dobrze, kochanie – odparłam.
– Kochana Karolinko. Bardzo chciałbym się z tobą zobaczyć. Proszę, spotkajmy się.
Zmrużyłam oczy. Kompletnie nie wiedziałam, kto mógł jej to napisać.
– Zapytaj tego kogoś, kim jest i skąd ma twój numer – powiedziałam w końcu.
Dziewczynka spełniła moją prośbę. Po upływie kilku minut oznajmiła:
– Mamo, mam. To w tej chwili nie ma znaczenia. Numer mam od kogoś, kogo bardzo dobrze znasz. Twój T.
– Twój… T? – zapytałam wolno.
Po chwili jakby mnie olśniło. Poczułam się tak, jakby ktoś wylał na mnie kubeł zimnej wody.
– Jakim cudem? – zapytałam. – Przecież nie minęło jeszcze piętnaście lat.
– Mamo, czy… czy to jest… jest… mój biologiczny tata? – zapytała Karolina.
– Taak… – wyksztusiłam, nie mogąc powiedzieć nic więcej.
Usłyszałam jak oddech dziewczynki przyspiesza. Wiedziałam, że jeżeli nie postaram się jej uspokoić, to będą w szkole zmuszeni wezwać karetkę.
– Cii, spokojnie – odezwałam się. – Kochanie, nie pozwolę, żeby on cię skrzywdził, rozumiesz? Nie pozwolę. Tylko… od kogo… Kto mógł podać mu twój numer?
– Ola… – szepnęła. – Tylko jej podawałam z koleżanek.
– O… Ola? – zapytałam zdumiona.
Wspomniana Ola była jej przyjaciółką z pokoju, która bardzo różniła się od Karoliny poglądami, lecz były w tym samym wieku. Wspomnieniami powróciłam do akcji wywoływania duchów, gdzie Ola nastraszyła dziewczynkę i musiałam z nią rozmawiać.
– Zejdź na dół i podaj telefon pani Kasi – zarządziłam.
Dziewczynka bez słowa wykonała moje polecenie.
– O co chodzi? – usłyszałam po kilku minutach jej głos.
– Kasia, jak się nazywa Ola? – zapytałam.
– Ola? – zdziwiła się wychowawczyni. – Jaroszewska. A dlaczego pytasz?
Przez chwilę nie odpowiadałam, zastanawiając się jak nazywali się biologiczni rodzice Karoliny. Jednak jak na złość nie mogłam sobie przypomnieć.
– Poczekaj, zaraz oddzwonię – odezwałam się. – Albo nie, najpierw ci wyjaśnię. Wydaje mi się, że… że Ola jest jej siostrą.
– Coo? Siostrą twojej Karoliny? – Kasia była wstrząśnięta.
– Tak – odparłam. – Ale nie potwierdzę tego, dopóki sobie nie przypomnę jak się nazywali rodzice biologiczni Karoliny. Poczekaj.
Po tych słowach rozłączyłam się, wciąż nie przestając myśleć. Drżącymi dłońmi wybrałam numer Rafała, którego nie było w domu, gdyż był w pracy.
– Tak, kochanie? – odebrał po pierwszym sygnale.
– Jak nazywali się biologiczni rodzice Karoli, pamiętasz? – wypaliłam.
– Po co ci to? – mężczyzna odpowiedział pytaniem. Był wyraźnie zaskoczony.
– Zaraz ci powiem – odpowiedziałam. – Proszę, przypomnij sobie.
Przez chwilę w słuchawce panowała kompletna cisza.
– Wiem, że… że coś na J – rzekł w końcu. – Ale nie mogę nic więcej sobie przypomnieć.
– Czekaj, czekaj… – zastanowiłam się. – Ja… Jaro… Taak! Jaroszewscy!
– Faktycznie – Rafałowi też się przypomniało. – Ale powiesz mi, po co ci to teraz potrzebne?
W krótkich słowach streściłam mu ostatnie wydarzenia.
– O ja pierdzielę – rzekł. – Trzeba będzie małej zmienić numer i przykazać jej, żeby podała go tylko tym, którym ufa. Znaczy najważniejszym osobom.
– Porozmawiam o tym z Kasią – rzekłam.
Kiedy chwilę potem oddzwoniłam do dziewczynki, jej głos drżał silnie.
– Tak, mami? – zapytała.
– Karo, posłuchaj mnie uważnie – poprosiłam. – Tylko spokojnie, błagam.
Następnie wydałam jej polecenia, których miała się trzymać, w tym tego, by nie wychodzić poza ośrodek bez opieki.
– Dobrze, mamusiu… – szepnęła, wyraźnie przerażona.
– Więc to prawda? – zapytała Kasia, gdy po kilku minutach dziewczynka dała mi ją do telefonu, a ja potwierdziłam swoje obawy.
– Tak.
To było jedyne słowo, które udało mi się wyrzec. Ta z pozoru niewinna dziewczynka siostrą mojej małej… Nagle przypomniało mi się jak Karo opowiadała, że Ola jest w domu dziecka, bo jej rodzice są w więzieniu.
– Wszystko się zgadza – powiedziałam cicho. – Elementy układanki same się ułożyły.
Po skończonej rozmowie z wychowawczynią obu dziewczynek i po poważnej rozmowie z Olą, podczas której powiedziałam jej o tym, jacy naprawdę są jej rodzice opadłam na łóżko cała roztrzęsiona. Mogłam się spodziewać wszystkiego, ale nie tego. Naprawdę nie tego, co przyszło mi dzisiaj usłyszeć.
– Boże, mój Boże, daj nam wszystkim siłę – modliłam się. – Tego jest naprawdę za dużo. Boże, pomóż.
Powtarzałam te słowa w kółko, mając nadzieję, że przyniosą mi one ulgę. W pewnym stopniu tak się stało.
„Aż się boję myśleć jak to się skończy – pomyślałam, wstając i podchodząc do okna. – Wierzę jednak, że Bóg nam pomoże. W końcu dzieje się Jego wola, nie nasza”.
Już lepiej, gdyby wychowawczyni porozmawiała z tą Olą.
Yyyyy… obca kobieta mówi jedenasto albo dwunastoletniej dziewczynce jacy naprawdę są jej rodzice? Chyba Magda nie pomyślała, że to może być szok dla tej Oli, zwłaszcza, kiedy dowiedziała się o tym od obcej osoby, bo przecież Magda nie była jej rodziną, tylko matką jej koleżanki z pokoju. Bardzo nieprzemyślane zachowanie Magdy. Czy nie lepiej byłoby, gdyby porozmawiała o tym tylko z panią Kasią i przykazała Karolinie, żeby nie rozmawiała z koleżankami o biologicznych rodzicach?
Same problemy.
straszne.