Rozdział szesnasty

Role się odwracają

Od spotkania z biologicznym ojcem naszej córeczki minął okrągły miesiąc.
– Mamusiu, wszystko w porządku? – zapytała nagle Karolina podczas naszej wieczornej rozmowy.
– Tak, kochanie – odpowiedziałam.
– Jesteś smutna. Nie mów, że nie. Czuję to w twoim sercu.
Westchnęłam pokonana. Przed tą małą iskierką nie dało się niczego ukryć.
– Kochanie, bo ja… chyba… Czuję taką pustkę i jakoś tak mi ciężko.
– Dlaczego? – zapytała.
– Nie wiem – odpowiedziałam szczerze. – Czuję się tak dziwnie.
Dziewczynka przez chwilę milczała.
– A może Pan Bóg chce cię sprawdzić? – zapytała nagle. – Może to jest próba?
– Próba? Ale czego? Po co? Na co? – byłam zdziwiona.
– Zobacz. Szatan wciąż chce nas przeciągnąć na stronę zła. A Bóg nas sprawdza. Czy wytrwamy, czy się nie poddamy. Próbowałaś się pomodlić?
– Tak, ale niewiele to dało – odparłam z westchnieniem.
– W takim razie pomodlę się z tobą. Ja zacznę, a kiedy skończę, ty powiesz coś od siebie, a potem głośno i wyraźnie powiesz: „Jezu, ufam Tobie”.
Słowa dziewczynki brzmiały tak stanowczo, że nawet nie miałam serca jej odmówić. Poza tym czułam się duchowo tak kiepsko, że chwyciłabym się wszystkiego, byle tylko wyjść z tego stanu. Po chwili milczenia Karolina zaczęła mówić:
– W Imię Ojca, i Syna i Ducha Świętego. Panie Boże, pomóż mojej mamie przetrwać. Daj jej siłę, by zawsze w Ciebie wierzyła, by nigdy nie wątpiła. Daj jej chęć walki. Wskaż jej dobrą drogę, taką, która będzie odpowiednią.
Po tych słowach córeczka zamilkła. Wiedziałam, że teraz ja powinnam coś powiedzieć, jednak nie miałam pojęcia, co mogłabym rzec. W końcu po kilku minutach wzięłam głęboki oddech.
– Boże, nie chcę zwątpić. Chciałabym wierzyć tak jak wielu innych. Chciałabym mieć siłę do walki. Pomóż mi, podaj dłoń i poprowadź mnie przez życie tak jak Ty tego chcesz. Proszę, Boże, nie odtrącaj mnie. Daj siłę także moim bliskim. By przestali wątpić, by odnaleźli drogę, którą Ty im wyznaczasz. By zrozumieli, że Ty jesteś, że istniejesz.
Zamilkłam na moment, czując jak w moich oczach pojawiają się łzy. Karolinka nic nie mówiła. Wiedziała, że potrzebuję chwili, by dojść do siebie.
– Jezu, ufam Tobie – wyznałam cichym, łamiącym się głosem. – Ufam Tobie, ufam Tobie, ufam Tobie.
Za każdym razem powtarzałam to głośniej i wyraźniej, jakby pragnąc podkreślić, że tak jest naprawdę.
– Niech się dzieje wola Twoja – zakończyłam w końcu i przeżegnałam się.
– Jak teraz się czujesz? – zapytała dziewczynka.
– Dużo lepiej. Naprawdę – odpowiedziałam. – Dawno nie czułam się tak dobrze. Dziękuję.
– To nie mnie powinnaś dziękować – odpowiedziała Karolina. – Dobrze o tym wiesz.
– Tak, kochanie, wiem. Mimo wszystko Tobie również dziękuję.
– Kocham cię – powiedziała.
– Ja ciebie też, skarbie – odrzekłam z uśmiechem.
Kiedy skończyłyśmy rozmawiać, z mojej twarzy nie zniknął uśmiech.
„Role się odwróciły – przemknęło mi przez myśl. – Moja mała, kochana, słodka dziewczynka. Zawsze wiedziała jak człowiekowi pomóc”.
To była prawda. Kiedy Rafał wszedł do pokoju, spojrzał na mnie.
– Co się stało? Ładnie się uśmiechasz, ale dzisiaj ten uśmiech jest jakiś inny.
– To dzięki Karo – odpowiedziałam. – Miałam mały duchowy kryzys. Mała postawiła mnie na nogi.
– Nasz skarb. Nasz złoty skarb – mężczyzna mnie przytulił. – Nie wiem co my zrobimy, jeśli…
– Nawet nie dokańczaj tej myśli! – zawołałam z przerażeniem. – Jej się nic nie stanie, rozumiesz? Nic jej nie będzie.
Na myśl o tym, że moglibyśmy stracić naszą córeczkę, która tak wiele przeszła przechodziły mnie po plecach ciarki. Jej nie mogło się nic stać. Tego byłam pewna. Jednak nawet ci, którzy są czegoś pewni czasami się mylą.

7 komentarzy

  1. W takim razie ona musi być naprawdę niezwykłym dzieckiem. Mi się to wydaje nie tyle niemożliwe, co mało prawdopodobne, ale to tylko moje odczucia.

  2. Tak jak poprzednio, ujęła mnie scena tej wspólnej modlitwy, chociaż trudno mi uwierzyć, że dziecko w tym wieku jest aż tak dojrzałe, by modlić się w ten sposób.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

EltenLink