Rozdział czwarty

Rozmowa

Nadszedł dzień zabrania Karoliny ze szpitala. Rafał zaofiarował się, że pojedzie po nią ze mną, jednak odmówiłam. Stwierdziłam, że sobie poradzę. Kiedy znalazłam się w szpitalu, na korytarzu dostrzegła mnie pani Sabina.
– Dobrze, że pani jest. Mała się bardzo niecierpliwi. Ale najpierw proszę się przejść do pana Ostrowskiego. Ma do przekazania kilka ważnych informacji.
Bez słowa skierowałam się w stronę gabinetu lekarskiego. Pan Ostrowski był wysokim, łysiejącym mężczyzną, niemogącym mieć więcej niż 50 lat.
– O, witam, pani Magdaleno – rzekł, gdy tylko dostrzegł mnie w drzwiach. – Zapraszam.
Weszłam i usiadłam naprzeciwko niego.
– Co z Karoliną? – zapytałam bez wstępu.
– Jak już pani wie, dziewczynka ma bardzo poważną wadę serca. Gdy mała skończy dwa lata, musi pani się z nią zgłosić do Centrum Zdrowia Dziecka, gdyż będzie mieć przeprowadzoną operację.
– Co jej dokładnie jest? – zapytałam.
– Ma niedomknięcie lewej komory – odparł.
Pobladłam, lecz to było tylko chwilowe.
– Czy… nie da się tej operacji przeprowadzić wcześniej? – spytałam.
– Niestety nie – odpowiedział, patrząc na mnie poważnie. – Karolinka jest za mała, mogłaby tego nie przeżyć.
– Rozumiem. Czy jest coś, co może jej pomóc?
– Musi unikać stresu. Proszę być naprawdę ostrożnym.
– Dobrze. Dziękuję panu bardzo – wstałam i odwróciłam się do wyjścia.
– Jest pani naprawdę niesamowita – usłyszałam jeszcze.
– Dziękuję – odparłam z uśmiechem i wyszłam.
Kiedy pół godziny później pojawiłyśmy się w domu, na nasze powitanie wyszli Rafał z Julią.
– Ona jest taka mała? – zapytała Julia. – A ja myślałam, że się z nią będę mogła bawić.
– Jak dorośnie, to wtedy tak – odpowiedziałam.
– Chcesz herbaty? – spytał mój mąż.
Skinęłam głową. Musiałam mu jeszcze powiedzieć o rozmowie z lekarzem. Nie wiedziałam jak zareaguje.
Kiedy Julka poszła do swojego pokoju i upewniłam się, że Karolina śpi, weszłam do kuchni.
– Musimy porozmawiać – oświadczyłam, opadając na krzesło.
– Co z nią? Co powiedział lekarz? – zapytał.
Przez chwilę nie odpowiadałam. Kompletnie mnie zaskoczyły jego słowa.
– Gdy skończy dwa latka, będę musiała z nią jechać na operację – odrzekłam. – Ma niedomknięcie lewej komory.
– O cholera – zaklął. – A nie mówiłem? Nie mówiłem, że mogą być problemy?
– Nie zaczynaj znowu – odezwałam się. – Widziałeś ją dzisiaj, prawda? Widziałeś. Nie wmówisz mi, że wcale cię nie ujęła za serce.
– Owszem – odparł. – Szkoda mi jej, ale nic więcej.
Westchnęłam. Miałam już tego serdecznie dość, ale nie narzekałam. Nigdy nie narzekałam. Zawsze byłam skryta.
– Nie przeszkadza mi to, że jest chora – oznajmiłam, chcąc zakończyć wreszcie ten temat. – Kocham ją i nic tego nie zmieni, rozumiesz? Nic.
Po tych słowach wstałam, by zajrzeć do dziewczynek. Julia bawiła się lalkami, a Karolinka spała, spokojna i szczęśliwa.
„Dziękuję Ci, Boże” – pomyślałam, uśmiechając się.

3 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

EltenLink