14 – Zosia

– Nie, niech pan mnie zostawi! – krzyczę.
Pomieszczenie, w którym się znajduję, jest ciemne i zimne.
– Zamilcz, dziewczyno! – krzyczy w odpowiedzi. – Teraz zrobię z tobą to, na co tylko będę miał ochotę.
Wzdrygam się. Chcę sięgnąć do kieszeni, lecz on chwyta moją dłoń w żelaznym uścisku.
– Niczego tam nie znajdziesz, piękna – mówi. – Twój telefon ci odebrałem, żebyś nie próbowała robić żadnych numerów.
– Błagam, ja naprawdę pana błagam, niech pan mnie zostawi – proszę, chociaż wiem, że to nie przyniesie pożądanego efektu.
On tylko zmierza mnie chłodnym spojrzeniem, po czym, nagle, podnosi mnie gwałtownie z ziemi.
– Widzisz te haki na górze? – pyta. – Złap się ich.
Nie protestuję. Wiem, że to by nie pomogło.
– Uwieś się na nich – nakazuje. – Tak, żebyś była w powietrzu. No rób to!
Spełniam jego polecenie, mrugając powiekami. W moich oczach pojawiają się łzy. Nie chcę, jednak, by je widział.
– Teraz cię zostawię – mówi. – A gdy wrócę, masz tkwić w tej pozycji, nie zmieniając jej ani o milimetr. Jasne?
Nie odpowiadam, a on wychodzi. Po moich policzkach zaczynają spływać łzy. Nie wiem, ile tak tkwię, trzymając się kurczowo haków i starając się za wszelką cenę nie spaść. W końcu jednak nie wytrzymuję i upadam boleśnie na ziemię. Podnoszę się jednak po chwili i znowu chwytam się haków. Ten proces powtarza się kilkanaście razy, aż w końcu słyszę, że drzwi się otwierają.
– Jak tam, ślicznotko? – pyta. – Jesteś gotowa na następne atrakcje?
– Nie, proszę, nie… – Usiłuję zaprotestować.
– Nie chcesz, tak? – pyta. – Ale ja mam na ciebie ochotę i żadne twoje błagania nie pomogą. Możesz krzyczeć, możesz płakać, ale nikt ci nie pomoże.
Po tych słowach pochyla się nade mną i zaczyna zrywać ze mnie ubranie. Ze sobą robi dokładnie to samo.
– Pozwolisz zrobić to dobrowolnie, czy mam ci podać zastrzyk? – pyta.
– Nie, ja… Nnniee… – Krzywię się boleśnie.
– Nie protestuj – ostrzega, a ja w końcu ulegam.
To, co się dzieje chwilę później, przechodzi moje oczekiwania. Nigdy w życiu się tak nie czułam i nigdy w życiu nie czułam tak potwornego bólu. Nie potrafię powstrzymać krzyku, który wyrwa się z moich ust mimo woli. Nie panuję nad sobą. On zatyka mi usta swoimi ustami, a ja staram się go odepchnąć, chociaż wiem, że nie dam rady. Że jest zbyt silny. W końcu po jakimś czasie przestaję reagować. Jest mi wszystko jedno. Jedyne, o czym marzę, to o tym, by ten koszmar się skończy. Ostatnim, co czuję, to ostry ból w żebrach.

10 komentarzy

  1. Ja bym temu gościowi, co tak Zosię potraktował co nieco obcięła. Może tyle w temacie, bo jeszcze się rozkręcę.

  2. Natalko. Ty wiesz co ja właśnie zrobiłam. Tak, to, na literę z. Po twoim komentażu.

    A po rozdziale Angeliki płaczę. Widzę taką Edytkę, znaczy Zosię, 😀

  3. Jezus maria, zabiło mnie to… scena niczym z horroru… albo jakiegoś porno filmu typu 50 twarzy greya…
    czy zmienisz tytuł fanficka na 50 twarzy potoka? 😀

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

EltenLink